Pierwsze skrócenie włosów od założenia bloga...
Witajcie Kochani,
parę dni temu zdecydowałam się na podcięcie włosów... Od początku bloga „Czeszę się” skracanie moich włosów ograniczało się jedynie do minimalnego podcięcia końcówek, ostatnio jednak obcięłam włosy o jakieś 5 centymetrów... Niektórzy na pewno uważają, że nie jest to powód to rozczulania się, dla mnie jednak jest to nie lada wydarzenie.
Do podjęcia takiej decyzji skłoniło mnie nic innego jak moje końcówki właśnie. Mimo tego, że były w dobrym stanie (nierozdwojone i niepołamane), były o wiele cieńsze niż pozostała część moich włosów, a co za tym idzie nie odbijały ładnie światła... Jeśli zrobiłabym warkoczyk do końca moich włosów, z każdym ruchem robiłby się on cieńszy, aż doszłabym do trzech najdłuższych włosów – i właśnie to zmotywowało mnie, aby nieco skrócić włosy.
Okazało się, że wcale nie jest to takie proste jak podcinanie końcówek. Dlatego podcięłam ok 3 cm, a następne 2 wyrównywałam. Koniec końców (Nomen omen) wyszło tak:
A po pierwszym umyciu włosów i nałożeniu maski tak:
Kolory mocno się różnią, jest to wina/zasługa światła (sztuczne/naturalne-bardzo mocne) oraz zastosowanej maski rozjaśniającej moje włosy, o której już Wam wielokrotnie pisałam między innymi TU.
Przez dłuższy czas stosowałam siemię w roli płukanki, dlatego tym razem do maski nie dodawałam. W powyższej znajduje się „tylko” miód, „Latte” i banan. Wszystkie składniki bardzo, ale to bardzo dokładnie zmiksowane blenderem (w przeciwnym wypadku będzie problem z usunięciem jej z włosów). W takiej formie maska nie tylko odżywia i rozjaśnia (przynajmniej moje włosy), ale także jest prawdziwą uciechą dla osoby, która ją stosuje! Przewspaniale się ją nakłada (należy pokryć włosy dokładnie, a nie tylko z zewnętrznej strony), jakbyśmy smarowały włosy jakąś zaprawą murarską. Nie spływa (aplikowana na suche włosy) i jest bardzo wygodna.
Wracając do podcięcia włosów.
Czy jestem zadowolona?
Tak. Choć wydaje mi się jakby mi ich ubyło co najmniej 10 cm, jednak są teraz na całej długości w identycznej kondycji i lśnią po same końce, warkoczyk nie chudnie oraz częściej chodze w rozpuszczonych włosach.
Dla porównania zdjęcie z „gencjanowych” szaleństw i po podcięciu włosów.
(KLIK w obrazek, aby powiększyć)
Jeśli chcesz podciąć samodzielnie włosy na co powinnaś zwrócić uwagę?
Przede wszystkim na nożyczki. Muszą być bardzo ostre, najlepiej fryzjerskie przeznaczone tylko i wyłącznie do podcinania włosów. Nożyczki, które są niewystarczająco ostre mogą zmiażdżyć końcówkę, która w konsekwencji zacznie się rozdwajać w bardzo szybkim tempie.
Czy wiesz czego chcesz? Czyli czy wiesz jak docelowo włosy mają wyglądać i w jaki sposób zamierzasz osiągnąć ten efekt. Bądź pewna, że wiesz co robisz – myś w stylu „a ciekawe czy jak zrobię taki myk to będą równe..” - to zła myśl(choć mi bliska..)
Czy jesteś w stanie panować nad sytuacją, czyli czy masz dobre lustra, w których widzisz tył włosów oraz dobre oświetlenie.
Trzeba sobie szczerze odpowiedzieć też czy mamy jakiekolwiek (choćby najmniejsze) zdolności manualne.
I ostatnia (moim zdaniem) rzecz kluczowa, czy ewentualna porażka stanie się dla Ciebie katastrofą życiową – jeśli tak, nie warto ryzykować.
Na takie pytania moim zdaniem, należy sobie odpowiedzieć przed samodzielnym obcinaniem, choć wcale nie mówię, że ja na wszystkie odpowiedziałam twierdząco.
Tymczasem żegnam Was i ściskam ciepło – taki krótki post, jakie to znaczące Bye!