Recenzja maski na włosy "Balea Colorglanz 2 Minuten Kur"
Witajcie moi Drodzy,
jak część z Was wie, niedawno zapoznałam się z niektórymi produktami firmy „Balea” i zauroczyłam się na amen. Niektóre z nich już opisałam, możecie opinie na ich temat znaleźć w majowych postach, niektóre dopiero opiszę, a parę (jak np. pomadka do ust) pozostanie po prostu w mojej kieszeni, a nie na „papierze”. Ogólnie same „Ochy” i „Achy”, bardzo odpowiadają mi „Baleowe” produkty, jenak zaliczyłam jedną wpadkę i o tym dzisiejszy post. Zapraszam.
Moje włosy nie lubią się z kokosem... Skąd o tym wiem -bo przecież mi tego nie powiedziały... ? A może powiedziały...? Włosy potrafią się z nami komunikować, ale tak jak języka zwierząt, roślin czy niemowląt, tak i języka włosów należy się nauczyć. Rzadko kiedy mamy taką zdolność odgórnie daną. Ja uczyłam się języka „włoskiego” około roku. Z perspektywy czasu nie mieści mi się w głowie, jak mogłam ignorować -namacalne wręcz- piski moich piórek... Mało tego myślałam, że siedzą absolutnie cicho, a czasem nawet pomrukują z zadowolenia... Jakże się myliłam...
O tym czy włosy lubią dany produkt świadczy kilka czynników, o których można coś powiedzieć dopiero po wnikliwej obserwacji włosów. Dlaczego? Dlatego, że dla jednych włosów szybkie przetłuszczanie jest wtedy, gdy następuje na drugi dzień po myciu, podczas gdy są włosy, dla których taka sytuacja istnieje po 2 dniach, albo 2 godzinach od mycia... Różne włosy, różne predyspozycje. Jeśli jesteśmy już po obserwacji włosów i możemy coś mądrego na ich temat powiedzieć, należy zwrócić uwagę jak zachowują się po danym kosmetyku. Idąc dalej jeśli są po nim „brzydkie” może być powodem np. tylko jeden składnik w nim zawarty. Dobrze byłoby go zlokalizować i wyeliminować stosując świadomą pielęgnację włosów. Po czym możemy stwierdzić, że coś jest nie tak? Już sam fakt, że włosy wydają się „brzydsze” powinien zapalić nam w głowie czerwoną lampkę. Kosmetyk nam nie służy gdy po jego użyciu włosy są np:
-suche,
-napuszone,
-połamane,
-włosy szybciej się przetłuszczają,
-swędzi skóra głowy,
-piecze skóra głowy,
-skóra głowy jest zaczerwieniona,
-zdrowe włosy tracą blask,
-podobają nam się mniej niż przed użyciem kosmetyku.
Jak wspomniałam wyżej moje włosy nie lubią się z kokosem. Ale także z siarczanami, tłuszczami nasyconymi, alkoholem denat. (jak wszystkie włosy świata). Nie lubią też nadmiaru ziół i nadmiaru protein oraz wody utlenionej.
Wiedząc to wszystko pomyślałam sobie, że może dam szansę kokosowi w odżywce „Balea” .
No i dałam. Aktualnie stosując maski do włosów dodaję odrobinkę niebieskiej płukanki,
aby systematycznie schładzać odcień moich włosów, który po hennie ciągle jest ciepły. Ze wszystkimi maskami do tej pory wychodziło dokładnie tak jak chciałam, poza tą jedną...
Słów kilka muszę wtrącić na temat niebieskiej płukanki. W ciągu mojego życia testowałam ich kilka z różnych firm i ta z „Joanny” najmniej przesusza mi włosy. Najmniej, ale i tak bardzo mocno. Stosowana zgodnie z przeznaczeniem (czyli rozrobiona z wodą) w ilości nawet mniejszej niż proponuje producent niszczy moje włosy. Dlatego stosuję ją tylko podczas „maskowania”. Tylko wówczas moje włosy po takich ochładzaniu koloru, nie były przesuszone, a nawet ładnie nawilżone. Czyli tak jak ma być – ochładzanie koloru nie może się przecież odbywać kosztem nawilżenia włosów...
Wracając do mojej kokosowej maski. Trzymana na włosach była tradycyjnie powyżej godziny, w cieple. Efekt włosy suche, jakby połamane – nie fajne, ale nie to było najgorsze...
„Balea” Colorglanz jest do włosów farbowanych... I jeśli takie macie oraz tolerujecie (lub nawet lubicie) kokos to bardzo Wam ją polecam, natomiast odradzam osobom, które schodzą z koloru... Ta maska doskonale odświeżyła moją, jakże już wypraną rudość po hennie... Ku mojemu zdziwieniu po wysuszeniu włosów objawiły się pasemka, których nie widziałam nigdy w życiu wcześniej ... Ociepliła również bardzo mocno moje naturalne włosy, które już zdążyły trochę podrosnąć. Widoczny jednak "odrost" nie jest w rzeczyzwistości odrostem, moje naturalne włosy tak mają... Przez to właśnie zaczęłam milion lat temu je farbowac. Gdy były naturane i tak każdy myślał, że są farbowane - więc pomyślałam "Co mi tam..."
Na szczęście po umyciu włosów i zastosowaniu innej odżywki – też od „Balei”
kolor moich włosów nieco się uspokoił, choć ciągle jeszcze jest cieplejszy niż przed użyciem kokosowej maski ech.
Powyższe zdjęcie jest w sztucznym świetle, co potęguje odczucie ciepłego koloru, ale tylko trochę...
I tak się zakończyła (myślę, że na dobre) moja przygoda z kokosem.
Ostatnio w identyczny sposób testowane przeze mnie były 3 maski:
Na moich włosach z tej trójcy najlepiej sprawdziła się maska „Alverde”,
na drugmim miejscu „Alterra”
i ostania „Balea” kokos.
Jednak tylko dlatego, że nie jest stworzona do moich włosów. Wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem przez osobę, której włosy lubią kokos mogłaby być na miejscu pierwszym i dlatego nie umniejszyła mojej miłości do powyższej marki
PS
Nie jestem w żaden sposób związana zawodowo z firmą „Balea”..
W ostatnich słowach – jeśli kogoś interesuje studzenie lub podbijanie koloru włosów, to do blond włosów polecam powyższą „Joanne”. Aby ochłodzić rudości - zielone wywary np. z pokrzywy. Kiedy po farbowaniu wyjdą nam z kolei włosy zielone, dobrze zniweluje ten problem maseczka z przecieru pomidorowego, tudzież keczupu (bardzo bogatego w antyoksydanty i witaminy). Złotych refleksów doda płukanka z rumianku, a rudych z nagietka. Ciemny kolor włosów natomiast podbije płukana z szałwii i łupin orzecha.
Tyle jeśli chodzi o naturę (poza tą „Joanną” ale wiem, że jest fajna, a gencjany jeszcze nie próbowałam) Pozdrawiam serdecznie i apeluję – jeśli ktoś wie jak, to niech zrobi w końcu latooo
Ściskam!