My hair story

02SIE2013

Sierpniowa "Akcja Akceptacja" :)

Witajcie Kochani,

jak wspominałam w ostatnim poście sierpień będzie pod hasłem „Akcja Akceptacja”. Tak sobie pomyślałam, że dość. Koniec z niezadowoleniem ze stanu faktycznego włosów, szczególnie jeśli chodzi o kolor... Wiadomo, że odcień włosów się zmienia z czasem i często jest tak, że ktoś kto kończy farbować włosy dziwi się i mówi, że „to nie jest mój kolor...” Ale to co mi się przydarzyło to nie wiem czy komukolwiek kiedykolwiekSurprised..

Nawet farbując włosy pamiętałam swój naturalny kolor dlatego, że co jakiś czas mnie nachodził powrót do niego i zapuszczałam odrost – nigdy mi się nie udało wytrwać w postanowieniu, ale mogłam dzięki temu kontrolować naturalny kolor włosów. Zawsze był chłodny... Może nie był najpiękniejszy, ale teraz gdy go straciłam to uważam, że byłCrychlip - ale dość! Koniec – akceptuję...

Żeby nie było, że sobie wymyślam pokaże go Wam...

Wybaczcie jakość zdjęć, ale są robione na przestrzeni lat takim sprzętem, że hohoSmile. Ostatnie zdjęcie jest już po porodzie (czyli zmiana odcienia nie zaistniała przez hormony, gdyż odrost jak widać nadal jest chłodny) – wówczas zmieniło mi się to, jak włosy przyjmują farbę – same popatrzcie jak zżółkła farba profecjonalna (kładziony był chłodny blond) – nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam... Dlatego właśnie postanowiłam przyciemnić włosy, ale o tym już tyle razy pisałam, że nie ma co się powtarzać - chodzi mi o to, aby pokazać Wam do jakich włosów dążyłam przez ostatni rok (mam na myśli włosy naturalne -odrost- nie te pomalowane oczywiścieLaughing) i wskazać paluchem winowajcę, który sprawił, że mi się nie udałoYell oraz aby być ponad tym Innocent.

Przez rok szukałam sposobów, czekałam, łudziłam się i teraz mówię basta. Ja wiem, że to co napiszę jest niezgodne z prawami fizyki, ale wygląda na to, że położona henna wpłynęła na włosy, które wyrosły pół roku po tym zdarzeniu... Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że od tego mistycznego momentu mój odrost jest taki...

Nie wiem, może jestem już ślepa, może mam jakieś zwidy, ale dam sobie włosy na pazia obciąć, że był odcień chłodny, a jest ciepły. O przyciemnieniu w ogóle już nawet nie wspominając..

Musiałam Wam tę krótką anomalię przedstawić, abyście zrozumieli moje rozterki związane z kolorem włosów... Nie odbierzcie mnie jednak źle – ciepłe kolory włosów są przepiękne, mnie chodzi o przyzwyczajenie.

Stanęłam ostatnio przed lusterkiem i dotarło do mnie, że nie będzie blondu... Dotarło do mnie, że aby dojść do byłego naturalnego koloru musiałabym położyć farbę... Zdziwiłam się bo zamiast złości, żalu i rozpaczy poczułam ulgę... Koniec ze staraniem się z każdej strony „pojaśnić” włosy bo one są już inne... Teraz jest to „toffi”, a nie chłodny blond. Z „chłodnego lata” przeistoczyłam się w „kontrastową wiosnę” i niewiele brakowało, abym to zignorowała dążąc do wyznaczonego celu, który pamiętałam. Nie biorąc pod uwagę, że okoliczności mogły go zmienić... Trudno o lepszą metaforę nieudanego życia albo nieudanego związku...

Tak więc z prostowłosej chłodnej blondynki stałam się falowaną ciepłą „toffinką” i skoro tak się stało to trzeba to zaakceptować z godnościąWink. I wiecie co? Jest fajnie, nowa ja nie ma takiej różowej buzi, gdyż ciepły kolor włosów ładnie ją neutralizuje i całość jest jakby bardziej brzoskwiniowaSmile. Always look on the bright side!

Po takim wstępie myślę, że już wszystko jasne i wiadomo o co mi chodzi z „akcją akceptacją”Smile. Zachęcam Was do czynnego w niej udziałuSmile – jeśli jest coś czego u siebie nie akceptujecie to warto spojrzeć na problem z boku – często wyda się wówczas błahy – innych zazwyczaj nie oceniamy tak krytycznie jak siebie i wielu naszych defektów u innych osób byśmy nawet nie zauważyli...Smile A inne czy zmienione wcale nie znaczy gorsze – kluczowe jest tylko nasze nastawienieSmile.

Nie znaczy to jednak, że nie będę korzystała z dobrodziejstw natury jakimi są między innymi miód, cytryna czy banany Wink, których „skutkiem ubocznym” może być rozjaśnianie włosów. BędęSmile i to jak!Smile Ale przestaję się łudzić, że wrócę do jasnego blondu i akceptuję mój nowy naturalny kolorSmile.

Tu się pięknie prezentują moje kochane "baby hair" Laughing. Całą głowę taką mam Laughing. Jak spinam włosy to wyglądma jakbym dotykała wtyczkę od gniazdka Laughing.

Na zewnątrz zawsze najjaśniejSmile.

Około półroczne zmagania z kolorem pięknie ilustrują poniższe obrazki – i jeśli odjąć od tego wygórowane plany powrotu w chłodne klimaty, to jest to świetny efekt Smile - kolorystyczny uzyskany naturalnie, a w tajemnicy Wam powiem, że włosy ogromnie zyskały na objętości... Aż chce się dalej o nie dbać i motywować innych!!Laughing Naprawdę warto...

(KLIK w obrazek, aby powiększyć)

Na zakończenie jeszcze moje odkrycie zupełnie nie na tematSmile i co prawda dawne, ale nie pisałam jeszcze o nim.


Lovely, Curling Pump Up Mascara. Absolutnie najlepszy tusz ze wszystkich używanych przeze mnie – no może loreal czerwono biały jeszcze jest ponad nim, ale nie cenowoSmile. Genialny, dobrze się nakłada, nie kruszy się, ładnie podkreśla rzęsy (moich nie podkręca, ale nic ich nie podkręca..) i przede wszystkim nie łzawią mi po nim oczy (tak szybko jak po innychWink, ale moje oczy są mega wrażliwe..). Wiem, że część z Was go zna, ale jeśli go nie próbowałyście to jest dostępny w drogerii „Natura” za mniej niż 10zł. Bardzo, bardzo lovelySmile I z wymalowanym okiem akceptujmy się wzajemnie i (co najważniejsze) samych siebie Smile.


Pozdrawiam serdecznieSmile.

Roulina Czeszę Się blog - Sierpniowa starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: