Stylizacja fal za pomocą żelu "Isana Styling Gel Power" (pomarańczowy) plus sporo pitolenia o innych kosmetykach...:)
Witajcie,
wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej powiadał ponoć klasyk. Nawet jeśli dom nie jest domem tylko ciasnym i niewłasnym mieszkaniem. Moja wakacyjna przygoda dobiegła końca, pozostały wspaniałe wspomnienia oraz trochę pięknych pamiątek w postaci jakiej tygrysice lubią najbardziej czyli ciuchów i kosmetyków.
Każdy ma swoje przyzwyczajenia, jednym z wielu, które mam ja jest urządzanie metamorfozy mieszkaniu zawsze po przyjeździe z wojaży . Tym razem nie było inaczej, zanim poczułam koniec „urlopu” musiałam wysprzątać mieszkanie, poprzestawiać co się da i zrobić rytualne (kilkukrotne) pranie. Dopiero po wykonaniu wszystkich tych czynności mogłam zasiąść do codziennych zajęć, w tym do prowadzenia mojego ulubionego, ogólnodostępnego, włosowego pamiętnika .
Dziś więc w pełni skupiona nad tematyką, która interesuje nas najbardziej, przychodzę do Was z opowieścią na temat żelu do włosów od „Isany”.
Jest to żel ogólnie polecany do fal i loków, gdyż nie posiada w składzie alkoholu denat., którego nie lubimy bo wysusza nam włosy. Żel do włosów bez tego składnika wcale nie jest łatwo znaleźć... Dotychczas, aby podkreślić skręt włosów stosowałam żel lniany,
przepis jak go zrobić znajdziecie TU. Ma on prawie same zalety, jest tani, dostępny, łatwy w przygotowaniu, zdrowy dla włosów, świetnie działa i ma doskonały skład. Dlaczego więc sięgnęłam po „Isanę”? Żel lniany ma jedną wadę... Trzeba go zrobić i choć długi czas mi to zupełnie nie przeszkadzało, przyszedł moment, gdy zależało mi na tym, aby bez paprania użyć po prostu kosmetyku.
Jeszcze jedna rzecz na minus dla lnianego mi się przypomniała i jedna na plus. Mianowicie mam spore trudności, aby go nałożyć elegancko na włosy – zawsze mi gdzieś kapnie, a tego gluta niezbyt przyjemnie się sprząta... Jednak dla równowagi dodam, że za to niezwykle trudno jest z nim przesadzić .
Zanim przejdę już na dobre do żelu od „Isany”, przypomnę Wam jak moje włosy wyglądają po lnianym:
Pamiętajcie, że fale są kapryśne i raz się pokręcą tak, a raz siak... Nidy nie udało mi się „zrobić” takich samych fal dwa razy, nawet używając identycznych produktów i metod uzyskiwania skrętu.
Wracając do żelu od „Isany” - rzućmy okiem na jego skład:
AQUA, VP/METHACRYLAMIDE/VINYL IMIDAZOLE COPOLYMER, VP/VA COPOLYMER, PVP, PHENOXYETHANOL, ACRYLATES/BEHENTEH-25 METHACRYLATE COPOLYMER, POLYSORBATE-20, HYDROXYETHYLCELLULOSE, CARBOMER, SODIUM HYDROXIDE, NIACINAMIDE, PARFUM, ETHYHEXYGLYCERIN, METHYLISOTHIAZOLINONE, HEXYL CINNAMAL
Skład na pierwszy rzut oka nieco przeraża, ale wierzcie mi nie jest tak źle. Produkt składa się z substancji filmotwórczych, antystatyku, substancji nawiżających, regulatora pH, zapachu i trzech konserwantów w tym jeden jest bezpieczny, drugi ekologiczny (jest to alternatywa dla parabenu), a trzeci silny. Mamy też witaminę B3.
Niestety nie mam wiedzy na temat tego czy da się go zmyć delikatnym szamponem. Wydaje mi się, że szampon posiadający „Cocamidopropyl Betaine" bez "SLS" powinien podołać... Jestem nawet prawie pewna , jednak jeśli macie wiedzę na ten temat to dajcie znać .
Składowo powyższy żel wygląda skomplikowanie, tym bardziej gdy co kawałek wspomniam, że mniej znaczy więcej, jednak już Wam mówię dlaczego uważam, że jest dobry... Jakiś czas temu znalazłam – wydawałoby się – żel idealny:
Jego skład to:
Aqua, Glicerin, Carbomer, TEA, Parfum, Methyloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone {+/- C.I. 19140, 73015, 16255}.
Krótki skład, na drugim miejscu gliceryna ślicznie – jednak żel w ogóle nie utrzymał fryzury, włosy nie były ładnie zdefiniowane, praktycznie nie było widać po nim śladu... Zero efektu i 3 silne substancje pozostawione na włosach plus pigmenty i zapach, które też nie są obojętne dla kondycji włosa...
Jak widać nie zawsze mniej znaczy lepiej i w tym przypadku zdecydowanie polecam żel od „Isany”.
Używałam go (Isanę) bez rozcieńczenia i efekt średnio mi się podobał, jednak gdy zmieszałam go z odżywką włosy wyglądały świetnie i tak oto znalazłam swoją ulubioną metodę definiowania moich fal .
Zmieszałam porcję żelu mniej/więcej wielkości napitej cieciorki z podobną ilością odżywki i wgniotłam w wilgotne włosy.
Zmieniłam swoją ulubioną odżywkę bez spłukiwania z „Joanny” na „Baleę” - mimo tego, że owa odżywka winna być spłukana po krótkim czasie od jej nałożenia, ja używam inaczej i jestem nią zachwycona właśnie w takiej formie .
Porwałam tą odżywkę przypadkowo... Podczas ostatniej wizyty w „DM-ie” była bardzo tania i nie potrafiłam wyjść z tej drogerii bez czegoś do włosów (gdyż poszłam tam tym razem po „malowidła”). Okazało się, że jest ona strzałem w dziesiątkę i jeśli będziecie kiedyś w drogerii „DM” mając jedno euro w kieszeni, to zdecydowanie polecam wydać jego część na nią wlaśnie...
Skład:
AQUA, CETEARYL ALCOHOL, GLYCERIN, BEHENTRIMONIUM CHLORIDE, ISOPROPYL PALMITATE, PARFUM, PANTHENOL, SODIUM BENZOATE, ISOPROPYL ALCOHOL, CITRIC ACID, POTASSIUM SORBATE, NIACINAMIDE, ALOE BARBADENSIS LEAF JUICE POWDER, MANGIFERA INDICA FRUIT EXTRACT
Można powiedzieć „Ej bez szału..”. Jednak wszystkie substancje są bezpieczne, a na moich włosach sprawuje się wyśmienicie . Odpowiednio je nawilża, nie obciąża, a przy tym pięknie pachnie .
Skoro jesteśmy przy zapachu...
O podobnej nucie zapachowej jest balsam:
oraz mgiełka do ciała,
więc jeśli mamy ochotę możemy latem pachnieć smakowitymi owocami po całości . Uwaga! Mgiełka jest tylko do psikania po ciele ewentualnie po ubraniu, należy unikać kontaktu z włosami, gdyż ma w składzie alkohol denat.
Uwielbiam ten duet, bardzo podoba mi się opakowanie (tak! Jestem wzrokowcem...) z urokliwą strelicją oraz to jak działa i pachnie. Składowo tez jest dobrze , wracając jednak do włosów.... Strasznie mnie dziś nosi po innych tematach, gdyż jest tyle informacji, które chciałabym przekazać, a tak mało umiejętności zwięzłego pisania.
Nałożyłam więc ten żel (Isany) zmieszany z odżywką (Balea) na włosy, tak prezentowały się one przed odgnieceniem:
– jak powszechnie wiadomo (od jakiegoś czasu mnie także) jest to dopiero połowa zabawy z żelem... Wykończona fryzura pojawia się dopiero wtedy, gdy odgnieciemy włosy i staną się one mięciutkie jak kaczuszka . Być może zdjęcie tego nie oddaje idealnie, ale moje właśnie takie były , bardzo miękkie ale zdyscyplinowane i zdefiniowane. Zdjęcie jest zaraz "po zrobieniu" z czasem skręt się trochę poluzował tworząc fale, ale w ładzie .
Gorąco polecam połączenie żelu z odżywką i cieszenie się zdyscyplinowanymi, ale bardzo naturalnymi i miękkimi falami/lokami (co kto tam ma na głowie)
Uwaga:
Czytałam, że można łatwo przesadzić z żelem od „Isany”, gdy się tak stanie podobno zostaje biały osad.... Nie wiem, nie doświadczyłam, jednak ostrzegam .
Jeśli ktokolwiek tu jeszcze jest to bardzo dziękuję za cierpliwość i wytrwałość w czytaniu tego posta, ja dziś mam jakieś ADHD pisarskie i mogłabym tak dziubać cały dzień i noc, jednak zdaję sobie sprawę, że powoli już dziubię do siebie .
Na zakończenie pragnę złożyć wszystkim mamusiom serdeczne życzenia z okazji wczorajszego święta, nie zrobiłam tego 26, gdyż byłam bardzo zajęta moimi dwoma Mamami , którym jeszcze raz samych dobroci życzę i dziękuję, że są.
PS
Drugiego dnia po użyciu żelu od "Isany" włosy nadal są mięciutkie i obecność żelu nie jest w ogóle wyczuwalna...
Pozdrawiam serdecznie i buziaka posyłam