Szpinak na obiad, len mielony i Dr Pepper - yes to all :)
Cześć moi Kochani,
być może ktoś z Was pamięta początek czerwca na moim blogu. Zachęcałam wówczas do zdrowego odżywania się właśnie podczas bieżącego miesiąca. Idealnie byłoby zmienić całkowicie nawyki żywieniowe na zdrowe i na stałe. Jednak, aby stało się coś naszym zwyczajem trzeba przejść przez fazę „ akceptacji”. Ja od początku miesiąca piję sok jabłkowy z pietruszką... Z pęczkiem pietruszki dla ścisłości... Jest przepyszny kiedy tylko znajdziemy sposób, aby pochłonąć nitki pietruchy, których to blender nie „zblenduje”.
Na wszystkich blogach, na których czytałam o tym zdrowym napoju jest napisane, aby miksować jabłko z pęczkiem pietruszki i dodać wodę... Jeden raz tak spróbowałam zrobić i niestety, ale zmarnowałam cały pęczek pietruszki. Nie jestem w stanie opisać jak bardzo smak był daleko od przeze mnie akceptowalnego. Na szczęście nie był to mój pierwszy raz z pietruszkowym sokiem bo inaczej na pewno byłby ostatnim... Ja pietruszkę miksuję z sokiem jabłkowym 100% i tak przyrządzony moim zdaniem jest smaczniejszy niż sam jabłkowy. Zresztą nie tylko moim. Sok ten tak doskonale wpływa na moje włosy, skórę i samopoczucie, że postanowiłam pić go zawsze przez miesiąc (codziennie) przed każdą zmianą pory roku -kalendarzową bo jeśli chodzi o pogodę to powoli mamy w Polsce 2 pory roku....
Tyle tytułem wstępu, a rozwijając niniejszą zdrową myśl proponuję na obiad szpinak.
Jest wiele osób, które na dżwięk słowa „szpinak” mimowolnie, często nawet nieświadomie krzywią usta. Najczęściej jest to skutkiem wmuszania owych liści w otwór gębowy kiedy to byliśmy mali i nie mogliśmy za bardzo się bronić. Jeśli trauma jest wielka, to nie czytajcie dalej. Jeśli wywołuje jedynie lekki niepokój to jest szansa, że zmienicie zdanie o szpinaku.
Szpinak, mimo wielu cennych witamin (z gr „K”, z grupy „B”, „A”, „C” i „PP”), minerałów (takich jak Magnez, Mangan, Wapń, Potas, Żelazo, Fosfor, Cynk i Selen) oraz kwasów (Foliowy, Szczawiowy i Omega3) sam w sobie smakuje źle... Jest to moje subiektywne zdanie, ale podzielane przez wiele osób. Można jednak przygotować szpinak w taki sposób, aby był naprawdę smaczny. jeśli macie ochotę poznać przepis, na szpinak który jemy u mnie w domu, to zapraszam.
Co nam będzie potrzebne?
Makaron -taki jaki lubicie,
Szpinak – świeży, warto wybierać małe listki. Te większe mają bardziej wyczuwalne włókna.
Ser mozzarella,
Cebula,
Śmietana,
Przyprawy (ja dałam czosnek (zawsze lepiej dodawać w ząbku), zioła prowansalskie, pieprz, sól, bazylię oraz trochę własnoręcznej przyprawy)
Reszta składników zależy od tego, z czym chcecie szpinak zjeść.
Ja podałam go z jajkiem na twardo i pomidorami, równie dobrze można podać z kawałkami kurczaka, jajkiem sadzonym, mięsem mielonym, kotletem lub takimi kotlecikami z jaj. Co kto lubi.
Co robimy?
Najpierw myjemy szpinak,
Następnie przez minutę gotujemy szpinak w osolonej wodzie.
Po odcedzeniu nieco go mniej, ku uciesze niektórych.
Kolejnym krokiem jest przelanie szpinaku zimną woda i pokrojenie go. Następnie pokroiłam cebulę i delikatnie podsmażyłam ją na patelni. W międzyczasie gotowałam makaron. Do cebuli dodałam szpinak oraz przyprawy, dokładnie wymieszałam i pozostawiłam na chwilę „półobiad” pod przykryciem na bardzo małym ogniu. Szpinak trzeba próbować, aby sprawdzić w którym momencie współgra idealnie z sola i resztą przypraw – nie bójcie się soli, wiadomo, że w nadmiarze szkodzi, ale w granicach rozsądku idealnie wydobywa pyszny smak szpinaku. Prawdopodobnie makaron się już ugotował...
Po paru minutach i akceptacji smaku, zdjęłam „już coraz bardziej obiad” z ognia nad moim paleniskiem i dodałam 2 dwie łyżki śmietany mieszając wszystkie składniki. Kolejnym krokiem było pokrojenie w drobną kosteczkę mozzarelli.
Reszty opisywać nie trzeba bo każdy wie jak pokroić pomidora i ugotować jajo. Chciałam na miękko -wyszło jadnak jak zawsze...
Na zakończenie dodam, że oczywiście za dużo sobie nałożyłam i resztę, którą zostawiłam odgrzałam dnia następnego. Już nie tak zdrowo bo z żółtym serem, ale było to jeszcze pyszniejsze!! Mam wrażenie, że ta potrawa odgrzewana jest jeszcze lepsza – choć może to przez ten ser...
Tak czy siak polecam gorąco, być może choć jednej osobie uda się odczarować szpinak.
Mam jeszcze jedną nowinkę, którą to ostatnio znalazłam na sklepowej półce pod nazwą „Zdrowa żywność”. Nie każdy jest w stanie spożyć siemię lniane (w sposób inny niz uprażone), albo olej lniany. Mimo tego, że są bardzo zdrowe sama konsystencja bywa barierą nie do przeskoczenia... Tak jest w moim przypadku – próbowałam nawet olej lniany dodawać do jogurtu i mimo że go praktycznie nie czuć to ja wiem, że on tam jest.... Znalazłam „Len mielony”.
Producent opisuje go jako „nową postacią siemienia”. Są to wstępnie prażone ziarna, pozbawione „Linamaryny” - szkodliwej substancji, zawsze obecnej w surowym lnie mielonym. Owa mączka jest łatwo przyswajalna i daje stuprocentowe wykorzystanie wszystkich cennych dla zdrowia składników lnu - jak białka, substancje śluzowe, błonnik, mikroelementy i pozostałości oleju. Składniki te za wyjątkiem śluzu są tracone niemal w całości przy tradycyjnym przygotowaniu siemienia w postaci maceratów i odwarów.
W wyglądzie przypomina zarodki pszenne i w smaku też trochę. Ja wsypuję łyżeczkę mączki do płynu, który akurat piję - producent poleca, aby dosypywać jej do mleka. Można też nią zagęszczać sosy, dodawać do jogurtów, serków i pewnie wielu innych rzeczy. Całkiem fajny ten len.
I jeszcze dla równowagi coś mniej zdrowego Pojawił się „Dr Pepper”... Piliście już?? Ktoś się już zdążył uzależnić?
Mam i ja
Mam jeszcze ostatnią nowinkę, a raczej chcę się pochwalić kolejną publikacją . Tym razem na Female.pl - jeśli ktoś ciekawy to odsyłam na boczny pasek .
Ciao!!