My hair story

28LIP2013

Rok po "Hennowaniu" włosów - przemyślenia

Witajcie Kochani,

dziś minął dokładnie rok od położenia na moje włosy farby ziołowej i tym samym mojej ostatniej koloryzacji włosów. Pomyślałam, że jest do świetny pretekst do podsumowania tematu „hennowania” włosów bo położyć hennę to jedno, a żyć z nią to drugie...

Dlaczego decydujemy się na użycie farby ziołowej do koloryzacji włosów?

Przede wszystkim jeśli interesuje Was temat „hennowania”, a nie macie jeszcze wystarczającej wiedzy, to zapraszam to TEGO posta – wyjaśniam tam podstawowe pojęcia odnośnie farb ziołowych. WracającSmile – nie mogę powiedzieć dlaczego dziewczyny rezygnują z farb chemicznych na rzecz ziołowych, ale mogę Wam powiedzieć dlaczego ja to zrobiłamSmile. Henna na włosy zawsze mnie ciekawiła, nie miałam zielonego pojęcia co tak naprawdę im daje, wiedziałam tylko, że jest ziołem, że się trudno zmywa i że jest bardzo egzotyczna. Kiedy zaczęłam interesować się na poważnie moimi włosami był chyba jakiś „bum” na blogach i forach właśnie odnośnie henny. Choć mogło mi się też wydawaćWink, tak jak wtedy gdy byłam w ciąży i zdawało mi się że jest dużo więcej nagle ciężarnych kobiet, albo gdy zafarbowałam włosy na ciemno, uważałam że nagle wszędzie są same blondynki i mnie prześladująLaughing. Tak czy owak dużo czytałam zanim się zdecydowałam paprać zieloną papką moje włosy. Prawdopodobnie gdybym wówczas miała na głowie włosy blond to bym ich nie „hennowała”, ale życie potoczyło się tak, że po raz kolejny przyszła chęć na ich przyciemnianie i pomyślałam, że jak nie teraz to już nigdy tego nie zrobię i zamówiłam „Khadi ciemny brąz”.

Jak wyobrażenia zderzyły się z rzeczywistością...

Gdy przyszła do mnie paczuszka z farbą byłam zachwycona – opakowanie jest dokładnie takie, jakie moim zdaniem powinno byćSmile. Bardzo podoba mi się jego „dizajn”. Spodziewałam się, że po użyciu „Khadi” moje włosy będą ciemne prawie jak u Hinduski, błyszczące, grube i dłuższe przynajmniej o 10 cm...Wink

Pierwsze schody pojawiły się przy aplikacji

– jako że jestem osobą bardzo samodzielną uznałam, że sobie poradzę z równomiernym popapraniem włosów – nie poradziłam i musiałam wzywać pomoc, na szczęście miałam kogo wołaćLaughing. Teraz każdej osobie, która ma styczność z ziołowymi farbami „Khadi” odradzam samodzielne farbowanieSmile. Wracając – drugie schody (i to już całkiem poważne) pojawiły się podczas trzymania maziaji na głowie, mianowicie przepotężny ból głowy, który się pojawia za każdym razem, gdy przez dłuższy czas przebywam w pomieszczeniu z farbą ziołową (nie muszę nawet jej czuć..). Trzecie schody to efekt.

Efekt „hennowania”

Myślę, że każdy z Was już się domyślił, że moje nierealne życzenia wobec farby zderzyły się z rzeczywistością jak żart padający na ciężki grunt..Laughing. Nastała niezręczna cisza po wysuszeniu włosów. Gdybym teraz farbowała włosy ziołami, modliłabym się tylko, aby było równoSmile – zero wymagań i wówczas na pewno byłabym zachwycona efektemSmile. Ja natomiast mając wygórowane plany musiałam ograniczyć swój zachwyt do słowa „ładnie wyszło”. Faktycznie wyszło ładnieSmile, ale to stwierdzam z perspektywy czasu i już jakiegoś doświadczenia w pielęgnacji włosów – na tamten moment chyba większe wrażenie zrobiło na mnie ówczesne działaniena moje włosy maski  „Latte”Cool.

Po ziołowym „hennowaniu” włosy odzyskały blask, ale malutko... Najwidoczniej były bardzo zniszczone... Otrzymały też ładny kolor, ale nie był to chłodny brąz, na który liczyłam i który jako jedyny ciemny akceptuję na mojej głowie... Włosy nie były dłuższe ani o milimetrSmile za to były grubsze i właśnie dzięki temu uznałam, że było warto i od tego momentu zmieniło się wszystko!Smile Założę bloga - pomyślałam, będę się spowiadać z włosowych poczynań i raz w życiu doprowadzę do tego, że będę miała włosy zdroweSmile. Za tą decyzję najbardziej kocham „hennę z indygoSmile. Ponieważ blog był tylko wówczas jakimś tam nieokreślonym planem, a kolor włosów nie był moim wymarzonym nie mam zdjęć z tego okresu – takie oto jest zrobione na spacerze najbliżej daty farbowania. Jak widać o chłody brąz to nawet się nie otarłam...Laughing

Życie z henną i indygo...

Minął miesiąc od farbowania, byłam tak mocno nakręcona na dbanie o włosy, że przez cały ten czas czekałam na ponowne hennowanieSmile. Jednak zaglądając co dzień w lusterko nie umiałam zlokalizować odrostu.. Ani w jednym miesiącu, ani w drugim, ani jak się okazało w żadnym następnym, a włosy przecież mi rosną... Po dwóch miesiącach pomyślałam, że skoro nie widać odrostu to jest to idealny moment na powrót do włosów w naturalnym kolorze. Założyłam nieśmiało bloga, zaczęłam pisać, pisać i pisać. Zazwyczaj przysięgając (póki co sobie), że nie tknę jasnej farby do włosów i gdy już miałam momenty załamania myślałam „a co jeśli ktoś mnie czyta?? Jeśli ktoś mi uwierzył, że nie zafarbuję – to jak ja mogę teraz zafarbować??”. Krótko po tym okazało się, że mój blog faktycznie ktoś czyta...Smile Na wspomnienie tego czasu uśmiech sam maluje się na twarzy...Smile Pamiętam kiedy pierwsze siedem osób odwiedziło moją stronęSmile, poczułam się tak, jakby ktoś naprawdę mnie odwiedził w moim domu, usiadł koło mnie i słucha tego co - bezsensownie wydawało mi się - paplam. Czułam się niezręcznie myśląc, że przecież zaraz wyjdzie... Znudzi się... Powie, że jestem głupia i nigdy nie wróci... Przedziwne to i przefajne jednocześnieSmile –z perspektywy czasu- na tamten moment drżałam jak osikaLaughing. Wracając jednak do henny... Zakładając bloga byłam pewna, że prędzej czy później pofarbuję włosy. Na jasno czy na ciemno nie ważne – ważne żeby coś z nimi zrobić, nie podobał mi się kolor w ogóle. Pomyślałam jednak, że zrobię to za jakiś czas... Niech trochę odpoczną. Pielęgnacja włosów tak bardzo mnie pochłonęła, że pierwszy raz w życiu ich kolor zszedł na dalszy plan. Mam też to szczęście, że moje starania widzą osoby najbliższe i zawsze dodają mi skrzydeł mówiąc „wooow, co tym razem zrobiłaś z włosami??Smile” choć prawdopodobnie wówczas nic nie było widać jeszcze nic, a nicSmile. Kocham ich szalenie!!Smile Tak mijały mi miesiące z henną na głowie... Indygo dość szybko się wypłukało, nie od razu całe, przez jakiś czas były delikatne, podchodzące pod błękit plamy... Co mnie zaskoczyło to to, ze indygo szybciej wypłukało się ze zdrowych włosów pozostając dłużej na partiach bardziej zniszczonych, a henna odwrotnie. Na zdrowych włosach siedziała twardo podczas gdy te, które jeszcze pamiętają moje rozjaśnianie, już dawno jej nie miały...

Czy polecam ziołowe farbowanie „Khadi”, a jeśli tak to komu??

Farbowanie ziołami to inna inszość niż jakakolwiek pielęgnacja. Trzeba sporo wiedzieć o samej koloryzacji, o wpływie ziół, o nas samychWink, aby się tego podejmować. Ja na dzień dzisiejszy do „Khadi” na pewno nie wrócę, choć jestem przekonana, że gdybym teraz pofarbowała to efekt byłby o niebo lepszy bo włosy są w o niebo lepszej kondycji...Smile

Polecam farbowanie ziołami tylko i wyłącznie osobom, które wiedzą sporo na ich temat, które fascynują się naturą oraz takim, które wiedzą, że gdy podejmują jakąś decyzję to jest ona dobraSmile.

Nie polecam osobom niezdecydowanym. Takim, które dopiero wchodzą w „naturalny” świat i chcą być „całe eko”. Nie polecam osobom, które szybko zmieniają zdanie, które kochają blond kolor i które mają problem z podejmowaniem decyzjiSmile.

W sieci jest mnóstwo zdjęć przed i po „hennowaniu”, zanim się zdecydujecie na farbę ziołową pooglądajcie efekty, czy Wam kolor odpowiadaSmile, choć trzeba zaznaczyć, że nigdy nie wiadomo co tak naprawdę nam wyjdzie po ziołowym farbowaniu...

Co w takim razie dała mi dobrego farba „Khadi” bo jak na razie to tylko marudzenie...Wink

Zdrowe włosyLaughing. I właśnie dlatego, gdybym cofnęła się w czasie na pewno użyłabym jej ponownie. Dzięki „Khadi” mam praktycznie naturalne już włosy. Jestem przekonana, że gdybym mogła (nawet kosztem kondycji) rozjaśnić włosy po „hennowaniu” to bym to zrobiła – niestety – po „hennowaniu” z indygo nie wolno tego robić i nawet ja się tego jednego przykazania słuchamLaughing. Dzięki „Khadi” moje włosy były grubsze co dało mi możliwość posiadania wizji w głowie, że z moich włosów da się coś dobrego wyciągnąć... Przede wszystkim dzięki „Khadi” rozpoczęłam moją walkę z samą sobą o ładne i zdrowe włosy. Dzięki temu, że miałam związane ręce nie mogąc im szkodzić, mogłam spokojnie skupić się na ich regenerowaniu. Oczywiście jeszcze długa droga przede mną – jestem powiedzmy na półmetku, ale teraz wiem, że mogę osiągnąć zamierzony cel. PrawdopodobnieWink.

Tak więc w moim przypadku „Khadi” jako malowidło niekoniecznie, natomiast jako „lek na całe zło” jak najbardziej tak!!Smile

Czy wrócę do ziołowych farb w przyszłości?

Nie wiem. Wiem, że już nigdy nie chciałabym używać farb chemicznych rozjaśniających, Mam nadzieję, że mi się to uda choć nie mogę dać sobie za to ucho uciąć... Natomiast, gdy zacznę siwieć być może farby ziołowe będą dobrym rozwiązaniem, może czysta henna, a może będę miała siwe włosy bo zawsze mi się podobały u starszych osób – piękne, grube, gęste białe włosySmile. Tak więc na pewno się nie zarzekam, ale szczerze mówiąc kocham naturalne włosy i trudno jest mi sobie wyobrazić lepszy efekt po farbie - nawet ziołowej i nawet z większym blaskiemWink niż efekt jaki jest, gdy są włosy naturalne...Cool

Na koniec małe porównanie. Włosy dwa miesiące po „hennownaiu” z teraźniejszymi...

(KLIK w zdjęcie, aby powiększyć)

Nie patrzcie na długość, gdyż włosy były przecież wielokrotnie podcinaneWink, chodzi mi raczej o pokazanie zejścia z koloru.

Jeśli macie pytania odnośnie farbowania ziołami to wiele kwestii wyjaśniłam w poście, do którego link podałam na samym początku tego artykułu.

Jeśli nie znajdziecie w nim odpowiedzi napiszcie do mnie maila, albo komentarz jeśli tylko będę umiała to postaram się odpowiedzieć na pytanieSmile.

Podsumowując bądźcie ostrożni farbując włosy ziołami. Jednak nie chcę studzić niczyjego entuzjazmu, gdyż tak naprawdę są to przecież tylko włosy i w najgorszym wypadku odrosnąWink. Róbcie to na co macie ochotę tylko najpierw zbierzcie jak najwięcej informacji, aby nic Was nie zaskoczyłoSmile.


Ściskam serdecznie i udanego dnia życzęSmile.

Roulina Czeszę Się blog - Rok po starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: