Szósta aktualizacja włosów i moja pielęgnacja
Witajcie po świątecznym przejedzeniu .
Kiedy w sobotę usłyszałam piosenkę „Last Christmas” uśmiechnęłam się i ogarniałam mieszkanie dalej. Jednak, gdy w niedzielny poranek zobaczyłam to co się dzieje za oknem szczena mi opadła do samej ziemi... Takiej zimy już dawno nie było i sprawiłaby mi ona ogromną radość, gdyby pojawiła się w styczniu, a nie w kwietniu!! Nie wiem jak Wy sobie radzicie z tą aurą... Mnie jest smutno i tęskno do wiosny. Nie widzę absolutnie nic pozytywnego w takiej pogodzie i będę tupać nogą aż się nie zmieni . Wiem jednak, że tupanie nóżkami nie daje oczekiwanego rezultatu, dlatego pokornie zacznę sobie swoją aktualizację pisać... Aby było nam jednak milej, wrzucę zdjęcie osobnika, za którym wszyscy bardzo tęsknimy, a udało mi się go łapnąć dzień przed kwietniową zimą...
Bardzo lubię oglądać zdjęcia włosów przed/po. Dlatego postanowiłam, że dziś trochę takich właśnie umieszczę w poście dotyczącym aktualizacji włosów – być może kogoś coś natchnie, zmobilizuje.
No to zaczynamy
Aby podsumować marzec pod względem pielęgnacji, musiałabym go podzielić na dwie części. Do czasu odkrycia skrętu włosów typu 2b na mojej głowie, pielęgnacja wyglądała identycznie jak przy ostatniej aktualizacji. Od czasu odkrycia fal nieco się zmieniała i pielęgnacja, i fryzura .
Przede wszystkim czeszę włosy tylko kiedy są mokre - tylko. Staram się to robić raz i grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami. Natomiast już w mej głowie zrodził się pomysł, że w ten sposób pozbawiam skórę głowy masażu szczotką, który akurat mnie bardzo służy i podejrzewam, że przy następnym myciu po rozczesaniu włosów grzebieniem, jednak wymasuję skórę głowy szczotką Tangle Teezer. Jednak jest to dopiero plan, na razie czeszę raz po umyciu włosów szamponem i gdy odżywka/maska jest na nich. Wówczas są najmniejsze szanse na mechaniczne ich uszkodzenie.
Powróciłam do metody OMO, gdzie do „M”ycia wykorzystuję rozcieńczony szampon Babydream niebieski. Wypróbowałam też w zeszłym miesiącu umycie włosów odżywką. Przyznam, że podchodziłam do tego dziwadła jak do jeża , o wszelkich szczegółach napiszę wkrótce w poście .
W najbliższym miesiącu będę używała dokładnie tych kosmetyków:
1. Żel lniany. Moja kropka nad „i”
2. Maska do włosów „Latte” - używam do zmiękczenia włosów po użyciu szamponu oraz jako pierwsze „O” w metodzie „OMO”
3. Odżywka „Joanna” miód i cytryna bez spłukiwania – moje „must have”
4. Wcierka w skórę głowy „Jantar” - kolejny miesiąc mam założenie regularnego jej stosowania...
5. Olejek z kiełków pszenicy / olejowanie
6. Olejek arganowy / olejowanie
7. Biovax dla blondynek – chyba go kocham... Ma najpiękniejszy zapach ze wszystkich masek/odżywek jakie wąchałam. Mój gust jest jednak nieoczywisty i jest to odczucie subiektywne – na pewno zrobię recenzję kiedy go lepiej poznam. Na razie same „ochy” i „achy” używam jako drugie „O”.
8. Emulsja do włosów „Gloria” - Ta pani zasługuje na osobnego posta i się takiego doczeka. Na razie zdradzę tylko, że używam jej jako pierwsze ”O”.
9. Na koniec znany wszystkim szampon „Babydream”.
Jaki był natomiast marzec poza tym, że falowany?
Sówkowe etui sprawdza się znakomicie – w zasadzie nie wychodzę bez niego z domu , a zawsze etui na telefon zapominałam ze sobą zabrać. Razem z pomadką ochronną i okularami przeciwsłonecznymi.
W marcu rozjaśniałam włosy korzeniem rzewienia – naturalnie, delikatnie. Na pewno nie odradzam, ale nie wiem czy polecam...
W marcu zahennowałam Monię - mam nadzieję, że nadal jest zadowolona z efektu .
Od 18 marca blog mój zaczął falować na bezkresnym internetowym oceanie. Najpierw odkryłam żel lniany,
potem genialną metodę kręcenia włosów bez użycia ciepła,
a potem już moje proste włosy przeszły do historii. O tym możecie przeczytać Tu, Tu i Tu.
Obiecałam Wam w dzisiejszej aktualizacji porównania i już do nich zmierzam. Pierwsze z nich będzie dotyczyło fal, a jakże . Dlaczego używam żelu lnianego do ich stylizacji?? Z tego samego powodu, dla którego gdy chcę mieć proste włosy, czeszę je na okrągłej szczotce przy użyciu suszarki. Najprościej rzecz ujmując kiedy zadamy sobie trud ułożenia włosów, odwdzięczą się nam one tym, że będą po prostu ładniejsze. Ugniatanie włosów z uzyciem żelu lnianego to nie jest jednak kręcenie włosów prostych, podobnie jak płukanka lniana i przejechanie złączonymi dłońmi po włosach kręconych nie jest prostowaniem . Często szukając informacji o pielęgnacji włosów, można znaleźć zdjęcia włosów, które są zdrowe, ale nie za ładne -oczywiście nie wszystkie, są to naprawdę wyjątki . Dzieje sie tak, gdy skupimy się jedynie na odżywianiu, reperowaniu, a zapomnimy o stylizowaniu. O ile prostownicy praktycznie nie używam (ale mam i jak mnie najdzie, to przecież świat się nie zawali, jeśli zrobię z niej użytek) to suszarkę z regulowaną temperaturą nawiewu już mi się zdarzy. Podobnie jest właśnie z żelem lnianym, który pomaga zapanować nad falami. Włączenie do pielęgnacji żelu lnianego nie zajmuje dużo więcej czasu, a efekty są moim zdaniem świetne. Słowa „pielęgnacji” nie użyłam przypadkowo, gdyż żel lniany jest naturalny i nie wysusza włosów.
Skoro jesteśmy już przy „falach” , to zauważyłam coś, czego nigdy nie widziałam na moich włosach kiedy były proste. Mianowicie wpływ jaki ma na nie pogoda... Przy identycznym postępowaniu wydobycia skrętu, włosy w różowej bluzeczce są o wiele bardziej zdefiniowane, niż te w bluzeczce białej... Gdy za oknem było pół metra śniegu, włosy nie chciały mi za mocno falować...
Postanowiłam również porównać włosy z okolic września 2012 roku, czyli mniej więcej jak powstał mój blog, z włosami z zeszłego miesiąca. We wrześniu włosy były już po półrocznym olejowaniu i po farbie khadi ciemny brąz. Natomiast do marca co przeszły, to już wiadomo przeglądając bloga . Na moje oko jest mocno na plus .
Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie po co ta cała pielęgnacja i kombinacja, o co mi dokładnie chodzi?? Odpowiedź brzmiałaby – o blask. Wiadomo, że zdrowie włosów, ich kondycja, normalizowanie gruczołów i wiele innych rzeczy oczywistych też jest na liście zwanej „po co mi to”. Jednak blask włosów był takim moim wyznacznikiem i właśnie niniejszym ogłaszam, że go mam . Moje włosy się błyszczą tak, że czasem patrze w lusterko i oczom nie wierzę . Wiele osób z mojego otoczenia również go dostrzegło .
Na zakończenie bonus . Moje włosy w nimi pigułce
1. Powrót do włosów naturalnych – odrobinę oszukany, gdyż włosy psikane sprejem rozjaśniającym od „Joanny”. Zdjęcie robione telefonem, zimą – mojego bloga nie było nawet na końcu myśli.
2. Blond „Castingu” tyle w temacie, nie mój kolor... Zdjęcie robione telefonem, późnym latem, jedynie dla własnej weryfikacji zniszczeń .
3. Fotka z bloga, zdjęcie jesienią po masce na włosy zawierającej kofeinę, wysuszone na okrągłej szczotce przy pomocy suszarki.
4. Teoretycznie wiosenne fale, choć chyba jednak bardziej zimowe patrząc za okno... Po pierwszych próbach wydobycia skrętu...
Tyle aktualizacji na dzień dzisiejszy. W kwietniu podejrzewam, że nadal będę falować i uczyć się pielęgnacji takich włosów. Wiem już, że maska na włosy (na ten moment Biovax żółty) i żel lniany, to absolutna podstawa moich włosów .
Dziękuję Wam bardzo za mijający miesiąc, pełen gwarnych komentarzy, które nadają rytm blogowi, jak stukot kół o szyny jadącemu pociągowi . Dziękuję Wam, że towarzyszyliście mi w marcu i zapraszam do kwietnia , oby szybko pojawił się post „jak dbać o włosy, gdy słońce zagląda nam w oczy” .
Buziaki!