Zakładając tego bloga tematem przewodnim miały być moje włosy, a właściwie motywowanie samej siebie żeby doprowadzić je do zadowalającego mnie stanu. Jest tak oczywiście nadal, ale trudno pisać tylko o nich, kiedy tematy niezwiązane z włosami mnożą się w mojej głowie... Nie umiem ich ignorować, dlatego dziś proponuję post na temat pielęgnacji twarzy trudnej. Tym bardziej miło jest mi go pisać, gdyż jest to pierwszy post , o którego napisanie zostałam poproszona przez Monię - którą gorąco pozdrawiam .
Pielęgnacja twarzy na pewno jest o wiele trudniejsza, niż pielęgnacja włosów i wymaga od nas większej wiedzy. Choćby dlatego, że jeśli użyjemy czegoś co nie posłuży naszym włosom, wizualnie nie ucierpią one tak jak będąca w tej samej sytuacji nasza twarz. Jeśli ktoś ma tolerancyjną buzię, to powinien z tej okazji korzystać ze wszystkich dobroci kosmetycznych, z których wymagająca buzia musi rezygnować. Moja cera zalicza się niestety do tej drugiej grupy. Odrobina historii zatem.
Od wczesnego dzieciństwa krem do twarzy odgrywał w moim życiu ważną rolę, a poprawniej - chciałam żeby odgrywał. Pamiętam wcale nie przez mgłę, jak będąc małą dziewczynką, z fascynacją i otwartą buzią patrzyłam na starszą siostrę, nakładającą krem metodą kropkową , czyli kropka tu, kropka tam...