Jesień pod znakiem olejku, keratyny, silikonów i rzepy...
Witajcie,
przez ostatnie miesiące pielęgnacja moich włosów przeszła na nieco dalszy plan. Dzieje się dużo, włosów nie niszczę, a obsesji na ich punkcie się jeszcze nie dorobiłam dlatego było jak było – przyznam, że nawet olejowanie poszło w kąt... Mając jednak cienkie i długie włosy siłą rzeczy jeśli chcemy, aby jakoś wyglądały trzeba im poświęcić ciuteczek uwagi i o tym będzie dziś. Przedstawię Wam mój jesienny plan pielęgnacyjny, który podejrzewam będzie także zimowym, gdyż jest bogaty w oleje, białko i silikony czyli „szamanko” i ubranko dla naszych jakże drogich piór.
Zacznę od oleju. Na przestrzeni czasu trochę ich już przetestowałam i powiem zdecydowanie, że żaden olej nie działa na moje włosy tak jak z kiełków pszenicy (nierafinowany). Żaden inny nie pozostawia moich włosów tak odżywionych, dociążonych, gładkich i zadbanych. Dlatego jest moim numerem jeden.
Jest jednak warunek, abym uzyskała taki efekt, mianowicie po olejowaniu włosy muszę umyć szamponem bez SLS. Moje włosy generalnie nie lubią silnego oczyszczania dlatego staram się to robić tylko raz na dwa tygodnie (chyba, że się zapomnę bo kalendarza włosowego nie prowadzę) Tak czy siak jeśli olejek zmyję silnym szamponem lub choćby delikatnym płynem do higieny intymnej to efekt jest mizerny. Natomiast jeśli umyje włosy szamponem „Babydream” (który już mi się totalnie znudził, a który wciąż działa dla mnie wprost fenomenalnie) włosy są genialne (jak na swoje skromne oczywiście możliwości). Dlatego po pierwsze i najważniejsze olej z kiełków pszenicy ale w połączeniu z szamponem „Babydream”.
Ponadto jest to jeden z nielicznych olejów, który idealnie współgra z moim kolorem włosów. Nie przyciemnia ich, nie żółkną od niego ani nie rudzieją – jest to dla mnie cenna właściwość.
Po olejowaniu stosuje odżywkę bądź maskę – te produkty wole gdy są bez silikonów (choć ich nie wykluczam). Aktualnie używam i jeszcze jakiś czas używać będę masek, które znacie (bywa, że je mieszam i wzbogacam):
Oraz odżywek bogatych albo w oleje, albo w keratynę (także znanych i łatwo dostępnych):
Czas na silikony. Już od bardzo dawna nie wyobrażam sobie pielęgnacji długich włosów bez silikonowej ochrony, moim ulubionym tego tupu produktem jest „Balea after sun”.
Wspaniałe działanie, wspaniały zapach, wspaniały produkt jednak limitowany... W tym roku nie udało mi się go zdobyć. Postawiłam więc na zbliżony produkt.
Skład jest świetny,
krótszy niż w „after sun”, działa i pachnie równie dobrze – jednak ciut bardziej natłuszcza włosy dlatego nie poszaleje z nim tak jak z poprzednikiem, ale rozważnie dawkując kropelki sprawdza się super.
A z edycji "Sfter sun" udało mi się zdobyć intensywną kurację po lecie:
Recykling
Oraz szampon odpowiedni dla przesuszonych włosów, gdyż bogaty w glicerynę:
Moje włosy tego lata nie ucierpiały ale używam powyższego szamponu szczególnie, kiedy nie mam czasu na pielęgancję. Zdarza mi się użyć go bez odżywki i jest OK. Też bez szału ale jest OK , a skład "taki se" ...
Niestety produkty od „Balei” są dostępne stacjonarnie tylko w drogerii „DM”.
Drugim silikonowym towarzyszem chłodów i pluch jest fioletowy „Gliss kur”:
Psikam nim włosy po myciu, na noc i przed wyjściem z domu – używam na zmianę z silikonowym serum, chyba że susze włosy suszarką to używam obu. Włosy po nim są miękkie ale mięsiste i dociążone – lubię ten efekt bo moje włosy lubią proteiny.
A skład jest taki:
Przy okazji silikonów warto wspomnieć, że zaczyna się okres kiedy suszarka przestaje być dla mnie „złem” a staje się sprzymierzeńcem. Moje włosy jesienią schną naturalnie już bardzo długo, a jeśli wykonam płukankę to jeszcze dłużej. Nie jest to ani praktyczne, ani komfortowe, ani zdrowe (choć sam fakt bardzo, gdyż jest jednym z sygnałów świadczącym o polepszeniu się kondycji włosów). Dlatego w sezonie jesienno-zimowym częściej sięgam po suszarkę i ciepły (nie gorący) nawiew (kończąc zawsze zimnym w celu zamknięcia łusek).
Udało mi się także zdobyć odżywkę bez spłukiwania, która jest dość popularna i ma dobre oceny:
Rzeczywiście sprawdza się dobrze, pieknie pachnie - fajny produkt. Nie obciąża moich włosów.
***
Na koniec coś na co miałam już od dawna ochotę czyli „Asiowa wcierka rzepowa”
Kuracja wzmacniająca, którą zamierzam stosować podczas tegorocznej jesieni. Zobaczymy czy podoła... Producent zapewnia wzmocnienie włosów – kusząco, a sklad ma sie tak:
(KLIK w zdjęcie, aby powiększyc)
Po paru użyciach powiem, że nie przeszkadza mi zapach i cos tam, coś tam bardzo delikatnie mrowiło... No i aplikator jest super .
I tyle. Tak wygląda moja pielęgnacja włosów, która mi służy i nie wymaga większego zaangażowania, a efekty są całkiem niezłe. Oczywiście nie jest to sztywna rama, poza której granice nie wychodzę - są to produkty, których używam najczęściej, oczywiście nie wszystkich razem .
Na przestrzeni czasu nauczyłam się odróżniać co „lubią”, a czego "nie lubią" moje włosy. Wymagało to sporego zaangażowania ale teraz są efekty. Dzięki wiedzy oszczędzam czas i pieniądze, a mniej znaczy lepiej - klucz w tym, żeby wiedzieć czego mniej. Oczywiście nie znaczy to, że wszelkie problemy włosowe odeszły w zapomnienie – moje włosy są długie i cienkie taki miks zawsze będzie dostarczał frustracji, jednak nie narzekam i polecam świadomą pielęgnację nie tylko włosów...
***
Ostatnia rzecz na dziś to krem, który kupiłam przy okazji kupna rzepy (niestety nie znalazłam „kuracji wzmacniającej” stacjonarnie), a który już od dawna chciałam wypróbować....
Użyłam go jak dotąd kilka razy i jestem pod wrażeniem. Mimo, że ma w składzie silikon i parafinę świetnie łagodzi zmiany na mojej twarzy, zmniejsza pory i wyrównuje kolor – było to dla mnie wielkim zaskoczeniem (jednak na pewno nie zadziała tak, na każdym typie cery). Doskonale również goi niewielkie rany – polecam go wypróbować i samodzielnie wyrobić sobie o nim opinię, tym bardziej, że można go dostać w promocji za mniej niż 5 zł. Dla mnie (póki co) jest odkryciem - dlatego musiałam dać Wam znać .
Taka będzie jesień w moim wydaniu, a Wy jakie macie pielęgnacyjne patenty na pluchy i szarówy?
Ściskam słonecznie i dziękuję za duże zainteresowanie moją stroną. Przy okazji dziękuję za liczne maile, pozdrawiam wszystkich i przepraszam te osoby, które nie doczekały się ode mnie odpowiedzi – proszę szanujmy swój czas i zanim o coś zapytasz spróbuj poszukać odpowiedzi na własną rękę. Wbrew pozorom bardzo dużo zagadek przestanie być tajemnicą po wpisaniu pytania w wyszukiwarkę.
Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze na końcówkę września PA