Recenzja maski na włosy "Natur Vital" aloesowa
Witam Was Kochani,
dziś mam dla Was obiecaną jakiś czas temu recenzję maski „Natur Vital Sensitive” wersję aloesową.
Zacznijmy od podstaw czyli skład maski:
Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Aloe Barbadenis Leaf Juice, Cetyl Esters, Glycerin, Juniper Communis Fruit Extrat, Behentrimonium Chloride, Panthenol, Cetrimonium Chloride, Parfum, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, CI 77891 (na KWC jest skład nieco inny - nie wiem czemu)
Skład jest bardzo ładny. Bardzo. Mamy tradycyjnie wodę, łagodny środek powierzchniowo czynny, który pełni także rolę emulgatora, już na trzecim miejscu sok z aloesu, dalej emolient (substancja zmiękczająca), gliceryna czyli rozpuszczalnik i substancja nawilżająca, ekstrakt z owoców jałowca. Dalej mamy delikatny konserwant, który jest jednocześnie substancją antystatyczną, pantenol (subst. nawilżająca), następnie środek powierzchniowo czynny (a także konserwant i antystatyk), zapach, trzy średnie konserwanty i pigment będący jednocześnie filtrem.
Maska to 300ml produktu za ok 20 zł. Ja ją kupiłam w „Naturze”, ale podobno dostępna jest także w innych miejscach jak zielarnie czy apteki. Gdy otworzymy swoją maskę zaskoczyć nas może piankowe zabezpieczenie, które ja w pierwszym odruchu odebrałam jako maskę właściwą, delikatnie szturchając ową piankę paluchem oświeciło mnie, że to nie to... Aby ją zlikwidować odkręciłam wieko i ją wyciągnęłam. Nie wiem czy są inne lepsze metody na pozbycie się jej – dziś przeczytałam, że jakaś dziewczyna wyciągała tą piankę górą i popaprała sobie wszystko maską, nie mówiąc, że część produktu bezpowrotnie utraciła. Dlatego bardziej polecam moją metodę.
Opakowanie maski jest dla mnie bardzo praktyczne dzięki zatrzaskowi, choć dziewczyny się na niego skarżą. U mnie on działa bez zarzutu. Gdy tylko otworzymy opakowanie (już bez zabezpieczenia piankowego) unosi się zapach maski. Zapach ten jest dość intensywny i jeśli komuś się podoba to nie ma problemu, gorzej jeśli się nie podoba... Ja ten zapach znam... Nie wiem czy tak pachniał jakiś krem do golenia nóg, czy coś innego - ale znam go na pewno. Nie wiem, nie umiem skojarzyć, ale go lubię.
Konsystencja jest piankowa – od razu skojarzyła mi się z serkiem „Bakuś”. Dość gęsta – bardzo dobrze rozprowadza się po włosach. Czy wydajna? To zależy jak jej używamy, dla mnie jest bardzo wydajna.
Działanie:
Moje włosy upalnym latem nie należą do najpiękniejszych. Jakoś jest tak, że wilgoć w powietrzu działa źle, ale i upały nie najlepiej... Dlatego latem staram się włosy intensywnie nawilżać. Jednak samym nawilżaniem nabawić się możemy puchu na włosach, dlatego równie ważne jest jednoczesne stosowanie masek emolientowych, czasem także proteiny bywają pomocne. Natomiast sama maska „NV” bardzo mocno nawilży nam włosy. Moje włosy po jej zastosowaniu doskonale rozczesują się nawet wtedy, gdy są jeszcze bardzo, bardzo mokre – a mało masek w ten sposób u mnie działa (szczególnie podczas upałów mam problem z rozczesaniem włosów).
Gdy włosy wyschną są niebywale mięciutkie. Zauważyłam, że włosy po tej masce lepiej wyglądają, gdy przed myciem były olejowane. Można też zastosować najpierw maskę emolientową, a potem nawilżającą – dobrze jest te dwie „dobroci” nakładać na włosy oddzielnie.
Podsumowując:
Jak każdy produkt tak i ta maska nie jest dla wszystkich włosów. Osoby, których włosy źle reagują na aloes czy glicerynę szerokim łukiem powinny tą maskę omijać – to jasna jasność. O innych włosach niż moje się nie wypowiem, ale na pewno są i zwolennicy tej maski, i przeciwnicy.
Ja z maski „NV” jestem bardzo zadowolona i moje włosy są po niej pięknie nawilżone – na pewno jest to jedna z najlepszych masek nawilżających z jakimi miałam styczność i najlepsze rezultaty daje, gdy stosuję ją razem z emolientami – tzn w jednym ciągu pielęgnacyjnym, a nie jednocześnie.
Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania.