Pitolenie o akceptacji, zadowoleniu i sztucznych cyckach
Witajcie moje Drogie,
będąc na spacerze naszła mnie refleksja... Każda mama wie, jaka jest radość, gdy utulimy maleństwo i mamy chwilę dla siebie. Ponieważ mnie to błogosławieństwo spotkało spacerując właśnie, miałam całą godzinę na przemyślenia, które Wam po części przekażę... Ponieważ jest sobotni poranek, mąż mi wyjechał i nie mam z kim pitolić, pozwolę sobie popitolić Wam.
Jestem typem obserwatora, naleciałość jeszcze ze studiów – nie mylić z podglądaczem . Ale aby coś poznać i mieć święte prawo się o tym wypowiedzieć, trzeba to najpierw poobserwować, a że staram się nie być ignorantką -obserwuję wiele. Zaobserwowałam więc, smutek na ulicach. Może moje miasto nie nastraja pozytywnie, może biometr był niekorzystny, może przegapiałam jakąś żałobę narodową, nie wiem. W każdym razie smutek był wszechobecny i przenikający. Kobiety krzyczały po swoich dzieciach szarpiąc je i (być może nie mając już siły na wnikanie co jest przyczyną krzyku dziecka) ciągnęły ze złością w wiadomą tylko sobie stronę. Czasem gdy kolo mnie przechodziły, twarze ich przypominały grymas bólu i wściekłości niezdolny do odwzajemnienia uśmiechu, którego i tak pewnie nikt o zdrowych zmysłach i instynkcie samozachowawczym by im mimo wszystko nie posłał... bardziej ze strachu niż z lekceważenia... A kiedy zjawi się szaleniec, który ma cywilną odwagę być zadowolonym, słowa jak kamienie rzuca mu w myślach uśmiechając się przy tym i potakując...
Ostatnio przysłuchiwałam się przeciekawej rozmowie. Celebrytka delikatnie mówiąc poniżana publicznie, po tym jak ośmieliła się stwierdzić, że jest szczęśliwa została zapytana czy się nie boi... Nie boi się, że mówiąc o tym wprost zapeszy i karta się odwróci.... To zdanie utknęło mi w głowie bo okazuje się, że ponownie żyjemy w czasach, gdzie jesteśmy sterowani strachem i nawet odczucie zadowolenia nie może być od tego wolne, a może szczególnie to uczucie. Oczywiście nie jestem chora psychicznie i nie oczekuję, że na ulicach ludzie zaczną być dla siebie mili i uśmiechnięci niezależnie od osobistych tragedii. Choć tego typu szaloną sytuację obserwowałam na ulicach innych państw, ale wszyscy wiemy, że Polska jest szczególna i nie ma co się porównywać. Jak już to z gorszymi... dla polepszenia samopoczucia...
Wracając do moich ulic...Trudno też spotkać kogoś, kto mówi, że jest zadowolony mimo tego, że to to i to nie jest tak, jakby chciał żeby było. Dobrze jest dopiero wtedy, kiedy wszystko jest tak jak chcemy... Tą droga idąc nigdy nie będziemy zadowolone bo jak już będzie wszystko tip top jak ma być, to spadnie deszcz. Tyle się mówi o naturalności – ja sama trąbie i huczę jaka to staram się być naturalna ha! Gdy ktoś tę naturalność zmienia, fundując sobie ostry makijaż, czy o zgrozo nowe cycki automatycznie w oczach wielu, już nie jest takim samym człowiekiem. Mało kto się zastanawia, dlaczego kobieta nie akceptuje swojego ciała, swojej twarzy, jestem przekonana że w 80% nie jest to spowodowane własną próżnością, a bólem z którym się zmaga i który zgotowaliśmy jej my, czyli społeczeństwo. Oceniamy za szybko i zbyt często, co gorsza według własnego punktu widzenia, a każdy jest przecież. inny.
Jeśli chcielibyśmy naprawdę celebrować naturalność, to nie pozostaje nam nic innego jak zapuścić włosy nie tylko na głowie i zrezygnować, ze zdobyczy techniki. Co by spowodowało, znowu brak akceptacji u ludzi, którzy nie chcieliby być naturalnymi i koło się zamyka. Nie ma recepty, nie ma przepisu nie urodził się jeszcze taki, który wszystkim by dogodził. Ludzie podążają za nowym -zawsze. Czy więc warto się dla nich zmieniać, a jeśli tak to ile razy... Jeśli chcesz nosić makijaż ostry, to powinnaś móc, bez oskarżeń o chytry plan prowokowania potencjalnego gwałciciela (!). Jeśli chcesz retuszować swoje zdjęcia zanim trafią w chaszcze internetowe na wieki wieków, to nie powinnaś być oskarżana o fałszerstwo .
Dopóki nikogo nie krzywdzisz powinnaś mieć prawo, żyć po swojemu, kierować się własnym systemem wartości i móc mówić o szczęściu bez obawy, że je w ten sposób odczarujesz. A nie będzie tak póki ludzie potajemnie będą sobie źle życzyć. Czarownice są wśród nas i to jest całkiem pewne .
Taki jest fakt, że szarość próbuje nas ogarnąć. Jednak są iskierki, są perełki i nawet na tym spacerze znalazłam osoby, które były miłe, z którymi pouśmiechałyśmy się mijając nawzajem, które nie wjechały mi przed wózek na pasach, tylko się zatrzymały jak przyzwoitość nakazuje – ile razy podziękowałaś komuś, że pozwolił Ci przejść na pasach? Cholerny obowiązek powiadasz...? Być może, ale w dzisiejszych czasach jest to czyjaś uprzejmość (przynajmniej na razie jest tak że dopóki nie postawisz stopy -bo podobno ma wejść przepis, który mówi, że kierowca ma się zatrzymać kiedy pieszy chce przejść... czyli niejako odgadując jego myśli ), „dziękuje” przecież Cię nic nie kosztuje , a „dziękuję” plus uśmiech to już w ogóle szaleństwo .
Nie zrozum mnie źle, nikogo nie chcę pouczać, idealna nie jestem – szczególnie jest to widoczne, kiedy sąsiad puszcza na cały regulator „Johny, la gente esta muy loca!" w czasie kiedy próbuję odpocząć bo moje dziecko śpi... Zawsze wtedy...zawsze mega głośno...grrr!
Pozwoliłam sobie na taką gadaninę... Jeśli ktoś dotrwał do końca, to w nagrodę coś dla totalnego rozluźnienia .
Pamiętajcie, że nikt nie jest doskonały i każdego można zranić, resztę tego posta potraktujcie z przymrużeniem oka . Na zakończenie, mała podpowiedź na pytanie, co zrobić, aby odnaleźć szczęście?
Ściskam ciepło każdą z Was, taka dziś jestem przytulańska . Po więcej optymizmu zapraszam jutro, będzie słodko i bananowo .