My hair story

10LIS2013

Zgrzeszyłam z "Castingiem"...

Witajcie Kochani,

zaczęło się od pierwszych listopadowych szarości... Niby wiem, że im mniej światła na zewnątrz tym moje włosy stają się ciemniejsze, a jednak z coraz większym smutkiem spoglądałam w lusterko..Frown Pomyślałam więc, że czas na moją „bananową maskę rozjaśniającą”, chciałam jednak wypróbować jak zadziała z balsamem aloesowym Mrs Potter's, który kupiłam aby wypróbować mycie nim włosów, ale mimo tego, że po takim zabiegu były czyste, mój mózg nie jest w stanie zaakceptować tego faktu... Nie dla mnie mycie odżywką... Wracając - jednak włosy po masce bananowej zamiast się rozjaśnić jak to zwykle mają w zwyczaju – pociemniały... Co zostało zauważone nie tylko przeze mnie... Równo z wysuszeniem włosów i zerknięciem do lusterka akceptacja koloru moich włosów spadła do zera, co dla mnie oznaczało męczarnie wewnętrzne odnośnie dysonansu między tym co dobre dla włosów, a tym co dobre dla mnie... Szarówka listopadowa hulała na całego... Wyjściowy kolor rozpoczynający dzisiejszy (przydługi) post wyglądał następująco:

Wiem o tym jak mało istotne są rozterki włosowe w odniesieniu do wszechświata, jednak odczuwam ogromny komfort psychiczny kiedy akceptuję to jak one wyglądają i właśnie owy komfort mi się stracił...Frown Należało więc podjąć jakieś kroki. Już tak mam, że latem chodzi mi po głowie przyciemnianie, a późną jesienią rozjaśnianie włosów – nie wiem, może dążę do jakieś śmiesznej równowagi, jednak jest to poza moją kontrolą – takie mam chciejstwa i jużSmile. Parę sezonów przemilczałam nie robiąc nic z kolorem – tej jesieni już przyszedł kres i wiedziałam, że zafarbuję włosy – pytanie tylko czym i jakSmile.

Im dalej w jasne myśli tym wymarzony kolor jaśniejszyLaughing, na szczęście wrócił rozsądek i uznałam, że tylko odrobinkę rozjaśnię, tak tyci tyci... Żeby tylko przetrwać jesień... Wybór padł na „Casting 801”, który oczywiście, że wydawał mi się zbyt ciemnyWink, no ale rozum tak głośno krzyczał, że nie sposób go było zignorować...Laughing

Nigdy w życiu nie przeprowadzałam próby farby na pasemku, nawet farbując na bardzo ciemne czy bardzo jasne kolory. Tym razem jednak planowałam położyć farbę na włosy potraktowane „henną” ciemny brąz „Khadi”. Zrobiłam więc test, który wyszedł zaskakująco...

Jak widać farbowane pasemko jest ciemniejsze niż to moje... No ale skoro mam farbę to przecież muszę użyćLaughing. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że „Castingi” to farby trwałe – do 28 myć zachowują pierwotny kolor (w teorii), a nie (jak często jest rozumiane) zmywają się po tym czasie i wracamy do „naturalek” – to by było zbyt piękneSmile. „Casting” to farba bez amoniaku, co wcale nie znaczy, że jest zdrowsza – o różnicach między amoniakiem a substancją, która go może zastąpić przeczytacie TU. Mimo wszystko i wbrew wielu teoriom „Casting” wciąż wydaje mi się delikatniejszy...

Pofarbowałam więc swoje włosy pierwszy raz od bardzo dawna.

Opracowałam jednak technikę... Starałam się nakładać farbę tylko na obszar, który najbardziej pamięta „hennowanie” - czyli to, co w momencie farbowania henną było zdrowe i złapało kolor najmocniej. Oczywiście na koniec spieniłam całość, żeby nie mieć plam. Pamiętam, gdy ostatni raz używałam „Castingu” po zabiegu włosy leciały mi garściami, nigdy czegoś takiego u siebie nie widziałam (ale zbiegło się to z czwartym miesiącem po porodzie, dlatego trudno mi jednoznacznie pokazywać palcem winowajcę). Podczas farbowania „Castingiem 801” wyleciały mi dwa włosy, a to dlatego, że nie kładłam preparatu na skórę głowy, ani jej okolice.

Moje włosy wysuszone po farbowaniu wyglądały tak:

Zdjęcie nie jest niestety miarodajne (w ogóle nie miało iść na blogaCool), gdyż było już bardzo ciemno i towarzyszyło nam słabe światło. W rzeczywistości były trochę jaśniejsze, ale co ważne: rudości z tego obszaru

zostały zneutralizowane – Alleluja! Włosy jednak nie zmieniły widocznie swojego koloru, ale zostały trochę wyrównaneSmile. Czas mijał, mijały kolejne mycia włosów (niebywale długo zapach farby się na nich utrzymywał – mimo stosowania masek i olejów) no ale było ciemno na głowie, ciemno za oknem więc chęci na jaśniejszy kolor niezaspokojone...

Pomyślałam, że spróbuję jeszcze raz z bananem, ale tym razem z maską „Latte” - tą wersję mam wypróbowaną i u mnie działa cudaSmile.

Jak pomyślałam tak zrobiłam – łyżka „Latte”, łyżka miodu i banan, wszystko „zblendowane” na krem zostawione pod czepkiem na 2 godzinki.

Za oknem pierwszy raz od paru dni zaświeciło przepiękne słońce – to dobry znakSmile - pomyślałam i poszłam umyć włosy. Wielka szkoda, że było wcześnie i nie miał mi kto zrobić zdjęcia, a moje umiejętności odnośnie obsługi samowyzwalacza nadają się na YT w kategorii „żart”Laughing No ale wiedziałam, że kolor wieczorem przy słabym świetle będzie mocno przekłamany, a rzeczywisty wyszedł (według mnie) naprawdę ciekawie, postanowiłam więc, mimo wszystko pokazać Wam zdjęcie tego co to mi na głowie wyszłoLaughing

Słonko rozpieszczało dlatego włosy wyszły jaśniej - w rzeczywistości jest bardziej złoto. Postanowiłam więc spróbować uchwycić je miarodajnie w lusterku...

A tu różnica między włosami na przestrzeni około miesiąca – oba zdjęcia wykonane w słoneczny dzień, w tym samym miejscu.

(KLIK w obrazek, aby powiększyć)

Powiem Wam, że uwielbiam tą maskę bananowąLaughing – nie wiem o co chodzi, nie wiem dlaczego tak działa, nie wiem czy zadziała tak u innych - wiem, że na moich włosach w połączeniu z maską "Latte" i miodem sprawdza się genialnie!Smile

Podsumowując

Czy czuję się winna użycia farby? Trochę takSmile

Czy żałuję mojej decyzji? Absolutnie nieLaughing

Czy wracam do farbowania? Mam nadzieję, że nie – wszystko zależy od tego czy mi się udało ominąć włosy przy nasadzie farbując je – ponieważ po zafarbowaniu nie widziałam żadnego efektu poza usunięciem rudości, trudno jest mi cokolwiek stwierdzić bo nie wiem w którym miejscu położyłam farbę, a w którym nie...

Czy skończyły się moje dylematy odnośnie koloru włosów? Na ten moment takLaughing Osiągnęłam najjaśniejszy kolor włosów jaki dobrze współgra z moją cerą (przy jaśniejszym cera będzie bardziej różowa – aktualnie wydaje się być ciepłaSmile), oraz włosami naturalnymi i pozbawiłam je „pohennowych” rudości (oby na zawsze), ale przede wszystkim pierwszy raz od momentu rozpoczęcia włosomaniactwa podoba mi się mój kolor włosówSmile - nie jest to „nie wiadomo co”, oczywiście, że widziałam ładniejsze – ale od początku włosomaniactwa żaden z moich kolorów włosów mi się nie podobał, dałam im spokój aby się zregenerowały i teraz w końcu akceptuję mój kolor włosówSmile. Jest to bardzo miłe uczucie, które bardzo mnie cieszySmile. To jak dzień wypłaty po długim maratonie nadgodzin w pracy...

Czy odnotowałam zniszczenia po farbowaniu „Castingiem”? Nie odnotowałam żadnych zniszczeń. Poza zneutralizowaniem w niektórych miejscach rudości wygląda tak, jakby nie było nic zrobione z włosami. Identyczną sytuacje miałam pierwszy raz w życiu farbując włosy - też się obroniły przed farbą i to też był „Casting” (bordowyCool).

Na koniec farbowanej historii aktualne zdjęcie już w pochmurny dzień – ten jeden słoneczny to był chyba jakiś prezentLaughing (włosy na zdjęciu nie są ułożone nic, a nic – dlatego tak wyszły. Nie są wystrzępione w połowie po prawej stronie, a końce są nawilżone i zdrowe – ale wywinięte po swojemu takie mogą sprawiać wrażenie...Wink Ponadto uprasza się o nieszydzenie z "babyhair" po prawej stronieLaughing).

Jaka lekcja płynie z mojej skromnej przygody?

Przede wszystkim idą chłody i ciemności, nasze włosy będą się zmieniać i trzeba to przetrwać. Jednak dobrze jest coś z nimi zrobić, gdy czujemy że sprawi nam to radośćSmile. Czasem jest to podcięcie (mimo zapuszczania), czasem zafarbowanie (mimo powrotu do naturalnych włosów), a czasem wystarczy kucyk i zapominamy o rozterkachWink. Wszystko zależy od natężeniaSmile. Ja w każdym razie staram się zawsze podkreślać, że włosy są dla nas, a nie my dla włosów i piękno to sprawa indywidualna oraz względnaSmile.

Taki długaśny post mi wyszedł, ale sprawa była ważnaLaughing. Dziękuję wytrwałym osobom, które poświęciły czas na moje pitolenieKiss – może komuś coś się przyda. Farba była kładziona na włosy potraktowane henną z indygo ponad rok temu. W „Castingu 801” jest chyba woda 6% - poprawcie mnie jeśli się mylę. W moim przypadku mam wrażenie, że woda (na szczęście) nie podołała, ale nie ze względu na ziołowe farbowanie, a ze względu na kondycję włosów..

 

Pozdrawiam serdecznie.

Roulina Czeszę Się blog - Zgrzeszyłam z starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: