My hair story

13MAR2013

No Poo method?! What Poo? Winnie the Pooh??

Witajcie,

dziś będzie o myciu włosów... Wydawałoby się, że trudno o słabszy temat, jednak okazuje się, że nie jest on tak oczywisty, jednoznaczny i prosty jak sięgnięcie po pierwszy lepszy szampon - powiedzmy ze średniej półki - i machnięcie sobie nim włosów... Dlaczego w ogóle zaprzątać sobie głowę technikami mycia włosów, po co użerać się z rozkminianiem składów, skoro są dziewczyny, które „normalnie” myją włosy i jakoś żyją? Być może mają dobre geny i nawet niewłaściwa pielęgnacja nie ma w ich przypadku większego znaczenia – ja nie należę do tych szczęściar. Za to moje włosy, gdy zmieniłam między innymi sposób ich mycia, trzykrotnie zyskały na objętości. Jeśli jest to dla kogoś odpowiedni argument, to zapraszam do lektury... Smile

Zanim zaczęłam cudować z włosami nie przypuszczałam, że ich mycie to temat rzeka... Zaczynając od przygotowania włosów do mycia, poprzez sam proces mycia, aż po rytuały po myciu, mamy praktycznie nieograniczony wachlarz możliwości i tylko od nas zależy jak go wykorzystamy. Nie ma jednej metody, która będzie służyła wszystkim włosom, są jednak podstawowe zasady podczas mycia, którymi kierując się uszczęśliwimy nasze włosy, a co za tym idzie i siebie. Smile

Przede wszystkim jest to delikatność. Masaż skóry głowy pobudzający krążenie, poprawiający ukrwienie. Używanie odpowiednich kosmetyków. Tu zaczynają się schody. Włosy każdej z nas lubią się z innymi kosmetykami. Znam osoby, które za każdym razem myją włosy szamponem z SLS i nie odbija się to na kondycji ich włosów, czy długości świeżości. To jednak nie znaczy, że moje włosy również zniosą to z taką godnością... Wink

Moje włosy po silnym szamponie przetłuszczają się dwa razy szybciej... Dlaczego tak się dzieje? SLS jest silnym detergentem, który usuwa tłuszcz, brud, osad, kurz, silikony zawarte np. w odżywkach itd. Generalnie wszystko to, co osiada na naszych włosach i czyni je powszechnie uznawanymi za tłuste. Razem z całym tym „syfem” SLS czyści skórę głowy z sebum (łoju), czyli oleju wytwarzanego przez nasz własny organizm, który spełnia funkcję nie tylko taką, aby obrzydzić nam dzień, ale także funkcję ochronną, antybakteryjną i przeciwgrzybiczną. Jedne osoby używając szamponu SLS nie odczuwają żadnego dyskomfortu i takich osób nie zachęcam do zamiany metody mycia włosów, natomiast moja skóra głowy po użyciu SLS wariuje i wydziela dużo większą ilość sebum, wskutek czego szybciej mam przetłuszczone włosy. Delikatny szampon bez SLS oraz innych siarczanów, często dodatkowo rozcieńczony, doskonale zmywa bród, kurz i sebum właśnie, nie naruszając przy tym gruczołów łojowych. Co w konsekwencji procentuje tym, że gospodarka łojotokowa jest uregulowana, nie ma skoków i moje włosy nadmiernie się nie przetłuszczają. Podkreślam jednak, że jest to metoda służąca moim włosom – nie namawiam i nie gwarantuję, że stosując delikatny szampon będziesz usatysfakcjonowana, jedynie opisuję własne doświadczenia, które mogą kogoś zainspirować Smile.

Ponieważ ważna jest dla mnie jak najprostsza (w sensie najmniej złożona chemicznie) pielęgnacja włosów, moje poszukiwania idealnej metody ich mycia rozwinęły skrzydła... Przede wszystkim zapoznałam się z opinią – dość popularną, że szampon włosom szkodzi. Nie natknęłam się na rozdzielenie szamponów ze względu na skład, po prostu szampon jest be! Stąd właśnie nazwa metody „No Poo!” (No shamPOO). Głównie anglojęzyczne blogi poruszają ten problem (choć może po prostu na nie się natknęłam, ale po pobieżnym przejrzeniu polskich, nie znalazłam tego czego szukałam). Oto co znalazłam na YouTube – jest tego tysiące. Jeśli znacie język angielski, to zapraszam do obejrzenia:

W wyżej wymienionym filmiku pani przekonuje do stosowania rozcieńczonej łyżki sody w wodzie i octu jabłkowego zamiast tradycyjnego szamponu i odżywki. Brzmi słabo... Jednak kiedy spacerowałam po YT i co kawałek trafiałam na przepiękne loki, a oglądając filmik okazywało się, że ich właścicielki z całego serca rekomendują metodę „NO POO” cóż innego mi pozostało, jak tylko wypróbowanie na własnej skórze. Zrobiłam więc mieszaninę „szamponu z sody” i „odżywki z octu” i użyłam tak, jak piękna pani mówiła, żeby zrobić. Sam proces mycia jest trudny i na pewno jedynie z czasem można to wykonywać dobrze. Moje włosy po takim eksperymencie były umyte, jednak nie była to świeżość powalająca na kolana, czyli taka jaką lubię... Natomiast octowa odżywka (stężenie dużo większe niż przy octowej płukance) doskonale zmiękczyła moje włosy...

Zanim jednak sięgnęłam kolejny raz po sodowy szampon, postanowiłam jeszcze pogrzebać w temacie... Oto co znalazłam:

Niestety znowu wersja angielska, ale myślę że zauważyłyście, że soda przy swoim wysokim pH może zaszkodzić włosom poprzez otwarcie ich łusek. Autorka również ma wątpliwość co do stosowania octu, czy cytryny, które z kolei mają za niskie pH. Jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji wydaje się zakupienie papierków lakmusowych i kontrolowanie wysokości pH przygotowanego roztworu... Kto z nas ma na to czas? Dlatego z podwiniętym ogonem wróciłam do zaufanego delikatnego szamponu, jednak bogatsza o doświadczenie -szczególnie z octem w roli odżywki.

Ponownie okazuje się, że ilu użytkowników tyle opinii...

W tym miejscu chciałabym skorzystać z tego, że (jeśli ktokolwiek dotrwał do tego momentu) jestem czytana i zwrócić Wam uwagę na to jak bardzo negatywnie są ludzie w Polsce nastawieni do wszystkich osób, które czegoś próbują... Niesamowicie jadowitą „rozmowę” przeczytałam na "wizażu"… Jeśli ktoś chce linka, to jest TU. Przykład na to, że kiedy komuś coś się nie podoba, wyszydzi osobnika bez zmrużenia oka. Dyskusja dotyczyła mycia głowy jajkiem Laughing. Osobiście nie myłam w ten sposób włosów i nie zamierzam, ale czy to powód aby osobę, która takie cuda stosuje poniżać?? Nie wiem – odpowiecie sobie same, we własnym sumieniu, może ja żyję w jakimś idealistycznym świecie, gdzie najpierw się myśli - choćby o tym jak bym się sama czuła po takich słowach - a dopiero potem mówi. Nie bez powodu mamy dwoje uszu, dwoje oczu, a tylko jedne usta... Ktoś powie „mamy za to 10 palców” i to jest przekleństwo dzisiejszych czasów... Piszę o tym bo uważam, że każdy ma prawo przynajmniej własne ciało pielęgnować tak jak chce i czy jest to jajko na włosach, czy szampon z podwójną dawką SLS jest to sprawa osoby nakładającej maziaję. Oczywiście każda opinia jest na wagę złota, w ten sposób się uczymy, porównujemy efekty, możemy wyciągać budujące wnioski, ale po co komu ta agresja..? Chamki są wśród nas i to jest smutna prawda, na którą mamy mały wpływ, dlatego starajmy się nie poszerzać ich grona...

Tyle marudzenia. Wracając do mycia włosów bez użycia szamponu. Jest jeszcze metoda, delikatna i podobno skuteczna. Mam na myśli oczywiście mycie włosów odżywką. Nie dla mnie, gdyż nie nakładam odżywki na skórę głowy, ale podobno tym specyfikiem dokładnie i delikatnie można umyć włosy.

Pozostał mi ostatni problem do ogarnięcia. Mianowicie nawet, gdy myję włosy „raz na czas” szamponem z SLS, na włosach po jego użyciu pojawia się przesusz. W takiej sytuacji proponuję rozcieńczanie szamponu z wodą, mój problem się dzięki temu rozwiązał Smile. Przy myciu włosów jest jak przy jedzeniu... Nie masz pojęcia, że wystarczy Ci dużo, dużo mniejsza porcaja aby być ustatysfakcjonowanym, dopóki nie spróbujesz jej zmniejszyć Smile. Podobną czynność zaczęłam praktykować z delikatnym szamponem i również świetnie się to sprawdza. Po prostu odmierzam porcję szamponu do pustego pojemnika po kosmetyku, dolewam wody i gotowe Smile. Szybko, delikatnie i skutecznie Smile.

Tak więc podsumowując po przygodach z nową metodą mycia włosów, powróciłam do starej Laughing, czyli delikatny szampon podczas mycia, a raz na tydzień (ew. dwa tygodnie) mocny szampon i rozcieńczanie ich z wodą. Takie mycie włosów jest dla mnie najbardziej odpowiednie Smile.

PS
Mam jeszcze jedną świeżutką nowość, mianowicie użyłam dziś glinki francuskiej w połączeniu z kilkoma kroplami olejku arganowego i kwasem cytrynowym zamiast wody. Efekt: maseczka puszysta (!), nie zasycha tak szybko jak wtedy, gdy jest zmieszana z wodą i działa - jak to glinka - fantastycznie Smile. Polecam pod warunkiem, ze Wasza skóra lubi się z kwasami owocowymi.

Dziękuję za uwagę Smile

Roulina Czeszę Się blog - No Poo method?! What Poo? Winnie the Pooh?? starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: