My hair story

08LIS2015

Włosowo-kosmetyczna aktualizacja - Listopad 2015

Cześć Kochani,

korzystając z chwili oddechu postanowiłam wyskrobać - obiecaną już co niektórym - listopadową aktualizacjęSmile. Ostatnia miała miejsce w kwietniu – zmagałam się w tamtym okresie z ogromnym wypadaniem włosów oraz zmianą struktury włosów, co było spowodowane nieprawidłową pracą tarczycy. W odniesieniu do tamtej sytuacji, trudno jest mi narzekać na moje włosy aktualnie – tym bardziej, że pielęgnuję je (w moim mniemaniu) zupełnie normalnie, bez rozpieszczania – ale po kolei...

Na początek małe porównanie: kwiecień vs listopad,

(KLIK w obrazek, aby powiększyć)

w międzyczasie kilka razy podcinałam włosy, najpierw bo trzeba było, potem bo mnie kusiło podcięcie maszynką, aż w końcu zmieniłam nożyczki na takie, w których jestem absolutnie zakochana – a teraz jak na złość nie mam już rozdwojonych końcówek...Smile

Uprzedzając pytania – pozbyłam się ich następująco:
1) podcięłam to co słabe, rozdwojone czy zniszczone bardzo ostrymi nożyczkami fryzjerskimi.
Identycznie w moim przypadku działa podcinanie końcówek maszynką – choć wówczas są nieco inne w wyglądzie.
2) zmieniłam szczotkę na "Wet Brush". Rozczesuję nią włosy, które są pokryte maską – jestem niezmiennie zachwycona.
3) używam masek emolientowych
4) zabezpieczam końce olejkiem i serum.

Naturalne włosy nigdy nie są kolorystycznie stałe, ich odcień zmienia się w zależności od pory dnia, oświetlenia, warunków klimatycznych itd. Ja najbardziej lubię kolor moich włosów o poranku oraz w bardzo pochmurne dni – najmniej przy zachodzie słońca, ale i tak zachód słońca uwielbiamSmile. O poranku wyglądają tak:

(wybaczcie „wieczorową kreację” ale no tak wyszło, że jestem na zdjęciu w koszuli nocnejSmile BTW testowałam tej nocy nową fryzurę i jak widać odkształcenia są minimalne, co u mnie jest rzadkością... Polecam wypróbować "parówki" Laughing)

Aktualnie jest już widoczny mój „odrost” po lecie – i tak to właśnie jest... to był powód dla którego milion lat temu zaczęłam farbować moje włosy na blondSmile Na szczęście teraz mam to w nosie. Stawiam na jakość i długość, w związku z tym, według mojej estetyki w grę wchodzi jedynie naturalny kolor włosów.

Wracając. Pielęgnacja w zasadzie od letnich upałów się u mnie nie zmieniła i będzie obowiązywała także zimą...

Czym myję skórę głowy i włosy na niej rosnące wiecie – nic się nie zmieniło i choć testuję mnóstwo szamponów zawsze wracam do „Babydrem” - dla mnie nie ma nic lepszego... Próbowałam jakiś czas temu odświeżyć starą znajomość z „Timotei”.

Będąc nastolatką bardzo lubiłam ich szampon do blond włosów z mieniącymi się drobinkami.

Aktualnie dostępny jest albo taki sam, albo bardzo zbliżony do tamtego starego ukochanego. Z tym, że świadomość swoich potrzeb już nieco inna i muszę powiedzieć, że do mycia włosów na długości może być, natomiast na pewno nie dla mnie to produkt do mycia skóry głowy. Sprawia, że włosy przy nasadzie źle się układają, szybciej przetłuszczają i nie podobają mi się. A że włosów na długości nie myję szamponem z sls, no to na pewno do niego nie wrócę.

Kiedyś miałam wrażenie, że stara wersja tego szamponu wpływała ładnie na kolor włosów i teraz też mam podobne odczucia...

Jeszcze jedną wtopę zaliczyłam w czasie, kiedy nie pisałam – mianowicie spróbowałam pięknej serii zielonej „Ziaji”. Miałam taką mgiełkę

oraz płyn micelarny – płyn tak szybko wylałam, że nie zdążyłam nawet zdjęcia zrobić. Oba produkty mnie uczuliły, miałam czerwone placki na twarzy. Nie mówię, żeby unikać zielonych cudeniek, ale no ja musiałam je wylać i tez na pewno do nich nie wrócę. Nie wiem – obwiniam „glikol propylenowy”..

Jak wiecie – albo i nie – jestem wielką fanką odzywki „Nivea Long Repair” i choć generalnie nie przepadam za tą marką, to odzywka miażdżySmile. Pokusiłam się więc o jej „siostrę” o zachęcającej nazwie „Diamond gloss”.

Po użyciu moje włosy jednak nie błyszczały ani trochę bardziej niż po innych odzywkach, które blasków nie obiecywały wcale. Ponadto nie działa też tak specyficznie jak „NLR”

- nic fajnego w niej nie znalazłam i na pewno też jej nie kupie ponownie.

Tyle kręcenia nosem, teraz moje pierwsze odkrycie i pierwszy zachwyt Smile

Jest to produkt do pielęgnacji włosów, który ma za zadanie chronić je przed działaniem wysokiej temperatury. Oczywiście nie wierzę, że można prostować włosy każdego dnia, użyć psikadła i mieć włosy jakby nic nie zaszło – no przynajmniej moje by nie podołały... niemniej jednak z wyższą temperaturą pracuję bo czy to suszę włosy suszarką, czy wyprostuję od czasu do czasu – produkt zatem wydawał mi się pożytecznySmile.

Skład ma się tak:

(KLIK w obrazek, aby powiększyć)

Co w nim lubię i jak działa na moje włosy:

Opakowanie. Estetyczne, ładne, solidne, wygodne i przyjemne w używaniu. Jest zabezpieczenie,

jest prawdziwa mgiełka – działa tak jak powinno – wielki plus.
Ładny zapach.
Działanie. Jeszcze mi się nie zdarzyło przedobrzyć, a wcale mało nie psikam. Nie wiem czy faktycznie włosy mniej się niszczą ale faktem jest, że ja żadnych zniszczeń nie odnotowałam,a używam go systematycznie już dość długo. Nie obciąża włosów.
Używam go zawsze po myciu na mokre włosy. Jeśli zamierzam prostować to wówczas na suche. Zabezpieczam je owym psikadłem przed wysoką temperaturą ale także przed warunkami atmosferycznymi. LubięSmile.

Miałam kiedyś krótką znajomość z „Kallosem”. Był różowy, nazywał się „Silk” i mnie nie zachwycił, na długo odpuściłam sobie tą markę, aż do tegorocznego lata, gdzie koniecznie musiałam skorzystać z dobroci emolientów i postanowiłam postawić na „Tolka Banana”Smile.

Jestem zachwycona tą maską. Pięknie pachnie, może nie jest to nuta świeżych bananów ale jest bardzo przyjemna. Trochę jak guma balonowa bananowa. Jest gęsta.

Działa też rewelacyjnie, zarówno trzymana 30 minut w cieple jak i 5 minut po myciu włosów. Dociąża, wygładza, uelastycznia, ułatwia rozczesywanie i na moich włosach oraz włosach mojej córki delikatny zapach zostaje – aktualnie zmieniła szatę graficzną. Jest biała, z żółtym kółkiem – skład nie uległ zmianie na szczęścieSmile.

Już jakiś czas temu w „Biedronce” pojawiły się saszetki „Biovaxa”. Nie byłabym sobą gdybym się nie skusiłaWink.

„Keratyna i Jedwab” dla mnie działa trochę tak jak „Latte” od „Serical” - fajnie ale z tej kategorii mam już ulubieńca..

„Biovax do włosów suchych i zniszczonych” pachnie jak mój ulubiony do blonduSmile ale też nie skusił mnie do zakupu pełnowartościowego opakowania – wolę „Biovax blond”

„Naturalne oleje”

szkoda, że biała..Smile idealna dla mnie byłaby kremowa ze złotym połyskiemLaughing - taka sroka jestem... piękny zapach, etniczny, kojarzy mi się z indyjskimi kosmetykami, bardzo dobra aplikacja, gęsta konsystencja. Ilość w saszetce na styk dla moich włosów, nie spływa.
Starałam się nie spuszyć włosów zważywszy na olej kokosowy w składzie.

(KLIK w obrazek, aby powkiększyć)

Udało się, włosy co prawda nie są dociążone ale na pewno nie są spuszone - są puszyste. Jest to inny efekt niż się spodziewałam ale podoba mi się. Co do obietnic: trudno jest określić czy włosy się „odmłodziły" ?? Kolor jest bardzo ładnie podkreślony - ani jaśniejszy ani ciemniejszy ale głębszy, bardziej wyrazisty w moim przypadku, taki pszeniczny.

„Dotykowo” lepiej niż wizualnie. Grube i miękkie. Zapach jakiś czas się utrzymuje - maska na "tak". Zanim jednak kupie pełnowartościowe opakowanie pewnie jeszcze ze dwa razy zaopatrzę się w saszetkę. Dla mnie jest to maska do odżywienia włosów, ale nie na "wielkie wyjście".
Włosy na drugi dzień zdecydowanie ładniejsze.

A teraz coś co pokochałamLaughing – często będąc w rossmanie widziałam ten produkt, ale jakoś nigdy się na niego nie zdecydowałam, aż w końcu przyniosła mi go mama Smile– przede wszystkim mam słabość do takiej kolorystyki opakowania jeśli chodzi o kosmetyki do włosów, więc już jest dobrze – teraz tylko nie zepsućWink..

Ja mam akurat niemiecką wersję, ale sprawdzałam i skład jest taki sam u nas

(KLIK w obrazek, aby powiększyć)

– bardzo, bardzo polubiłam "żółtego gliss kura"Smile. Zarówno położony na włosy na pół godziny jak i na minutę – jak proponuje producent – daje rewelacyjny efekt. Włosy są miękkie, grube, gładkie, dociążone, mięsiste – och i ach! Stosowałam „kurację” także z maską nawilżającą – najpierw nawilżenie potem „Gliss Kur” i też świetnie się spisała – takie opakowanie starcza mi na dwa użycia. Bardzo "TAK"Smile.

Czas na olejkiSmile. Mimo, że aktualnie trudno jest mi znaleźć wolną chwilę na pielęgnacyjne rytuały, staram się nie rezygnować z olejków i korzystać z nich kiedy tylko się da.

Tak więc czasem uda mi się „naoleić” włosy przed myciem, ale zwykle nakładam kropelkę olejku na włosy po myciu. Mają one taką długość, że kropla a nawet dwie nie wpływa w żaden sposób na przetłuszczenie skóry głowy – dodatkowo stosuję jeszcze serum silikonowe i wspomnianą wyżej mgiełkę – zdarza się, że wszystko narazLaughing. Do końcówek długich włosów nasze własne sebum ma daleką drogę i często końce na tym cierpią – dlatego ważne jest nawilżenie, regeneracja i w moim przypadku przede wszystkim ochrona.

Przy okazji – wiele jest w necie informacji o tym, jak ważna jest równowaga między danymi składnikami pielęgnacji ale trzeba pamiętać, że dla każdego ta równowaga wygląda inaczej – i tak na przykład w moim przypadku jest to 1/6 humektantów (nawilżenie), 2/6 protein (budulec) i 3/6 emolienty (olejki i silikony) – wszystko stosuję jedynie na włosy, od ucha w dół.

Wracając do olejków – moim najnowszym odkryciem jest jojoba.

Uwielbiam i to on najczęściej ląduje na moich końcówkach. Jego budowa zbliżona jest do naszego sebum pewnie dlatego moje włosy go tak lubiąSmile. Olejek z kiełków pszenicy to mój olejkowy "must have" podobnie jak „Sesa” oraz ten zamazany to olejek z pestek brzoskwini –  nie mam o nim zdania. Nie zachwycił mnie tak jak jojoba ale go jeszcze nie skończyłam...

Wszystkie powyższe olejki stosuję do olejowania włosów poza „Sesa”, którą to olejuję włosy oraz skórę głowy.

Tyle by było na dziś nowinekSmile Mam nadzieję, że nie zasnęliścieLaughing Ściskam! No i do napisania Wink.

Roulina Czeszę Się blog - Włosowo-kosmetyczna aktualizacja - Listopad 2015 starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: