Recenzje

26LUT2015

Recenzja maski do włosów "Matrix Biolage Advanced Fiberstrong Bamboo"

Witajcie Kochani Smile,

sporo się u mnie działo, gdy do Was nie pisałam – bardzo dziękuję za maile i wiadomości na „fejsie”Smile. Nie będę tu się rozpisywać o tym co bloga nie dotyczy, niemniej konsekwencją jest fakt, że kondycja moich włosów spadła poniżej krytycznej... O tym jak je ratowałam i z jakiego stanu podniosły się do jakiego napiszę wkrótce – dziś mam dla Was recenzję bambusowej maski do włosów, ale jak się okaże dalej – tylko z nazwySmile.

Moje włosy potrzebowały ostatnio czegoś co je wzmocni, odbuduje, nawilży i doda witalności. Szukałam, szukałam i postanowiłam wypróbować maskę „Matrix Biolage Advanced Fiberstong Bamboo”.

Kupiłam ją ze względu na pochlebne opinie dziewczyn, które używały tej maski – na szczęście Smile bo gdybym kupiła ją ze względu na fantazyjne treści jakie o tej masce wypisują dystrybutorzy czułabym się zrobiona w bambuko, a raczej w bambusa...Laughing

O masce można przeczytać na różnych stronach różne rzeczy między innymi to, że powoduje dwunastokrotne wzmocnienie włosów, redukuje uszkodzenia, dodaje witalności, siły, zdrowia i miękkości – no i super niech i tak będzie Smile, problem tylko w tym, że dalej można przeczytać, iż jest to zasługa błonnika bambusowego, odpowiadającego za uelastycznienie włosa – a ekstrakt z bambusa znajduje się na zaszczytnym (?) ostatnim miejscu w składzie.

Generalnie jeśli chodzi o skład to przed zapachem mamy w zasadzie jedynie olej palmowy i glicerynę... Poza tym isopropyl alkohol i benzyl alkohol oczywiście przed tytułowym bambusem. Dlatego według mnie ta maska nadaje się tylko do włosów, unikam jej kontaktu ze skóra mojej głowy.

(KLIK w obrazek, aby powiększyc)

Powyższe mądrości odnośnie działania bambusa przeczytałam -jak już wspomniałam- na stronach dystrybutorów, nie na opakowaniu produktu – dlatego nie mają one dla mnie żadnego znaczenia, a przytoczyłam je tylko po to, żeby po raz kolejny zwrócić Wam uwagę na techniki sprzedaży. Niestety nie zawsze mamy dostęp do choćby składu – ja go nie znałam w momencie zakupu maski.

Przechodząc jednak do sedna. Maska „Biolage” po otwarciu nie miała żadnego zabezpieczenia. Jest to dla mnie dużym minusem, gdyż do tej pory spotkałam się już z przelewaniem produktów i jestem nie ufna. Zawsze, gdy maska ma choćby głupie sreberko ma u mnie plusa. Szczególnie maski drogeryjne, gdzie często klientki otwierają słoiczki tylko po to, żeby powąchać produkt... Skoro mowa o zapachu to „bambusowa maska” pachnie ładnie. Sztucznie i chemicznie ale nie męczy. Nie jest to jednak na pewno zapach jakiego spodziewałabym się po profesjonalnym kosmetyku, jest typowy dla maski drogeryjnej (przynajmniej dla mnie).

Konsystencja za to bardzo przyzwoita. Dość gęsta, kremowa, nie spływa z włosów, dobrze się ją aplikuje.

Wydajność na plus. Niewiele kosmetyku potrzeba, aby pokryć mojej długości włosy.

Moje osobiste odczucia po użyciu maski „Matrix Biolafe F.B”

Zacznę od tego, że ja masek nie używam tak jak odżywek... Każdy mój kosmetyk czemuś służy i używam ich starając się wykorzystać potencjał. Dlatego maski nakładam zawsze na odciśnięte z nadmiaru wody włosy, delikatnie wgniatam w nie produkt. Zawsze najwięcej kosmetyku ląduje na końcówkach, a im wyżej tym nakładam go bardziej ubogo. W odróżnieniu od większości masek czy odżywek „MB” nakładam na całe włosy, nawet powyżej linii ucha (nie na tyle jednak blisko, żeby miały kontakt ze skórą głowy).

Działanie na moich włosach.

Maska fajnie nawilża, rzeczywiście pozytywnie wpływa na kondycję włosów, pomaga je rozczesać i po użyciu włosy stają się bardziej miękkie. Są odpowiednio dociążone, u mnie nie powoduje szybszego przetłuszczania.

Maska na moich włosach spisuje się najlepiej po uprzednim olejowaniu, myciu delikatnym szamponem, gdy jest stosowana systematycznie oraz trzymana na włosach w cieple nie krócej niz 30 minut. Także dodanie serum na już suche końcówki nie psuje efektu tylko ładnie go dopełnia.

 

Czy jestem z niej zadowolona?
Tak.

Czy kupię ją ponownie?
Nie.

Na rynku jest ogrom masek do włosów i choć 'bambusowy Matrix” daje radę to nie na tyle, aby został ze mną na dłużej Smile.

Za 150 ml zapłaciłam około 30zł + koszt przesyłki.

Kochani mam nadzieję, że w najbliższym czasie zwiększy się częstotliwość postów, mam wiele pomysłów już w pewnym sensie przygotowanych ale nie mogę obiecać, że dam radę je skończyć i powiesić na blogu – jednak będę się starać Laughing.

Tymczasem dziękuję bardzo za zainteresowanie moją stroną i zapraszam serdecznie w przyszłości Smile.

Na koniec pierwsze ślady wiosny odnalezione wśród mojej zieleni Laughing

Buziaki słoneczne!

Roulina Czeszę Się blog - Recenzja maski do włosów starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: