Maseczka z kurkumy - w końcu mnie dopadła :P
Witajcie Kochani,
najczęściej pojawiającą się propozycją od Was dla mnie w mailowych listach, jest wypróbowanie maseczki z kurkumy. Często jest to w formie „spróbuj bo ja się boje” - niestety długo ja też się bałami więc nie próbowałam
. Kiedyś nawet powiesiłam na blogu posta odnośnie farbowania tkanin tą przyprawą, więc obawy były niewyimaginowane. Przekonałam się dopiero czytając, że w indyjskiej tradycji kobiety na dzień przed ślubem stosują tą maseczką – pomyślałam, że skoro one przed ślubem się nie boją to ja mogę spróbować w swoim zaciszu
. Spróbowałam i się zakochałam. Maseczka z kurkumy ma działanie silnie przeciw-zapalne, anty-bakteryjne, przeciw-grzybiczne oraz zawiera przeciwutleniacze. Jest doskonała dla cery, która się szybko zanieczyszcza
.
Przygotowanie takiej maseczki jest banalnie proste - bierzemy dwie łyżki kurkumy, mieszamy z odrobiną miodu i maślanki (lub innego produktu, zawierającego kwas mlekowy) na gęstą pastę. Tak przygotowaną maseczkę nakładamy na twarz i zmywamy po 20-40 minutach. Maseczkę najlepiej robić co drugi dzień.
Interesując się już tematem zauważyłam, że dziewczyny skarżą się na żółtą poświatę, która jednak zostaje po zmyciu, a resztki maski babrają wszystko – umywalkę, ręczniki, podłogi i ubrania. Ja jak zwykle muszę być inna – mi nie babra i wszystko ładnie się zmywa...
Robię tak: Maseczka w moim wydaniu jest gęsta, nakładana delikatnie pędzelkiem nic nie brudzi, nie spływa. Natomiast zmywam ją zawsze pod prysznicem, spływa wszystko nie brudząc niczego dookoła. Ponadto używam do zmycia delikatnego płynu "babydream" i zaraz po tym mogłabym wyjść z domu – czyli nic mi żółtego nie zostaje, są to jednak moje doświadczenia, kurkuma ma silne właściwości barwiące więc moja skóra może być jakimś dziwnym wyjątkiem.
Za co kocham maseczkę z kurkumy?
Widocznie poprawia stan skóry, odkaża, goi, koi, wygładza i wyrównuje koloryt.
Czy polecam?
Bardzo. Ale tylko takim wariatkom jak ja
oraz osobom, które borykają się z trądzikiem, zanieczyszczeniami skóry, przebarwieniami, bliznami lub nierównym kolorytem.
Mnie do tej maseczki przekonała „Azjatycki Cukier” gorąco polecam jej bloga – jeśli jest ktokolwiek, kto go nie zna.
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie.
