Co zrobić z włosami nocą?? Po raz kolejny.. :)
Witajcie Kochani,
dziś mam dla Was kolejny pomysł na upięcie włosów podczas snu. Czasem do mnie piszecie z pytaniem po co w ogóle to robić – jest więc kilka powodów... Jeśli śpimy same w łóżku to gorzej lub lepiej możemy zapanować nad tym co się przytrafia naszym włosom nocą. Jeśli jednak śpimy z kimś to jest już nieco trudniej.. Jeśli chodzi o nasze włosy oczywiście. Miliony razy "my Love" przygniatał moje włosy, a gdy były rozłożone na poduszce nie raz niechcący pociągnął, nie mówiąc o tym, że plątają się i zahaczają, podczas przygodowego snu, które miewam częściej niż często.
Co się przez to dzieje z włosami?
Łamią się, rozdwajają, mogą się tworzyć na nich nawet supełki, a wycierane o poduszkę nawet wypadać..
Każdy ma inne włosy i inne w związku z nimi potrzeby. Ja jak na razie wypróbowałam cztery warianty upinania włosów nocą i ostatni z nich aktualnie jest moim ulubionym i dziś Wam go przedstawię.
1.Zwykły skarpetkowy koczek – żadna głębsza filozofia, zawijamy i wywijamy, aby się trzymało - bułka z masłem. Szczegóły pod słowem "zwykły skarpet...". Rozwiązanie jest dobre, ale są dni kiedy ten banalny koczek wcale nie chce mi ładnie wyjść...
2.Opaska – po szczegóły klinknij w słowo „opaska”, a ja już pisze o plusach... Śpi się dość wygodnie, a rano mam całkiem ładne fale. Minusem jest z kolei czas wykonywania fryzury – jest sporo dłuższy niż zwykłego koka oraz kwestia wyglądu, ale to już indywidualna sprawa czy się podoba czy nie...
3.Warkocz na boku – na boku dlatego, żeby nie gnieść włosów. Szybki i łatwy do wykonania, rano fryzura może nie zachwyca, ale moim zdaniem jest lepsza niż po zwykłym koku na frotce (która jest najgorszym -moim zdaniem- rozwiązaniem..). Jednak w tak spiętej fryzurze może nam być za ciepło (szczególnie latem) – mnie jest. Ponadto czesząc się tak "na spanie" jakiś czas zauważyłam, że o wiele wiele bardziej rozdwajają mi się końcówki. W moim przypadku niezbędnym jest chowanie ich nocą...
4.Koczek na spinkach żabkach – póki co mój faworyt... Szybkość wykonania – błyskawiczna, wygląda to normalnie, końcówki są zabezpieczone, a rano fryzura moim zdaniem jest bardzo OK.
Nawet zdarza mi się czasem chodzić we włosach rozpuszczonych po takim nocnym ich upięciu...
Wyglądają wówczas tak:
O co dokładnie chodzi z takim koczkiem?
Zawijamy włosy wokół własnej osi w najzwyklejszego „twistera” i przypinamy małe spinki żabki wokół koczka, łapiąc jednocześnie włosy przy nasadzie. Fryzura się trzyma, włosy się nie naciągają – love it!
Wygląda to tak:
Oczywiście jak wspomniałam, każdy ma inne potrzeby. Są włosy, które w ogóle koczka nie tolerują ze względu na ból skóry głowy – mnie głowa np. boli, gdy mam na niej opaskę z tymi takimi „kujkami”...
Są włosy, którym nocą warkocz nie robi najmniejszej krzywdy – wszystko trzeba zawsze dopasować do siebie indywidualnie.
Wszystko co piszę na moim blogu jest tylko wskazówką, możliwością wyboru, ale to od Ciebie zależy czy skorzystasz, czy nie oraz w jaki sposób.
Mam na dziś jeszcze jednego „niusa” dla mnie trochę smutnego, mój ambitny plan wcierania w skórę głowy olejku rycynowego szlag trafił.
Mam za sobą pięć wcierek podczas, których obserwowałam zwiększone wypadanie włosów. Jednak czytałam, że jest to normalne i minie, dlatego nie robiło to na mnie większego wrażenia. Wczoraj jednak zauważyłam na mojej absolutnie bezproblemowej skórze głowy coś na kształt małego łupieżu... Nawet dla szybszego porostu, pięknych grubych włosów nie jestem w stanie ponieść ryzyka, że nabawię się łupieżu, którego nigdy nie miałam... Olejek rycynowy wysusza i to zapewne było powodem, ktoś na pewno sobie myśli „zmieszaj rycynowy z innym olejkiem i tyle”, ja jednak nie mam olejku, który wiem, że na milion procent sprawdzi się na mojej skórze głowy – mam taki, ale kładziony na włosy i to nawet kilka, ale skóra głowy to szczególny obszar, na którym zwykle nie podejmuję ryzyka...
Problem został rozwiązany, zrezygnowałam na moment z masek i odżywek używając jedynie szamponu, który w tej kwestii sprawdził się genialnie, a o którym wkrótce napiszę. Jednak olejek rycynowy pozostaje ze mną na przyszłość tylko jako dodatek do maski przed myciem i jako odzywka do rzęst oraz paznokci, a żegna się ze mną jako wcierka...
Szkoda, ciekawa byłam tego domniemanego przyciemniania włosów...
Tak więc tyle mojego słowa na dziś – Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i udanego tygodnia.