My hair story

13GRU2012

DIY Maska wzmacniająca i odżywiająca włosy

Witajcie drogie Panie i Panienki.

Czasem tak jest, że mimo tego, że coś bardzo lubimy zdarzyć się może, że o tym zapomnimy. Dziś mam na myśli banana.

Wtedy jest idealna sposobność do tego, aby wykorzystać go i stworzyć sobie super wzmacniającą włosy maskę.

Co będzie nam potrzebne?

2 łyżki oleju/oliwy (ja aktualnie używam oleju z orzechów makadamii)
1 łyżka miodu
1 żółtko
1 banan

Mieszamy w miseczce. Uwaga! Banan musi (!!) być zmiksowany. Musi być w stanie skupienia płynnym. Jeśli tylko "rozdziabiecie" go widelcem, zostaną Wam kawałki we włosach. Banan dokładnie zmiksowany zostać nie powinien i dzięki temu z łatwością da się go wymyć z włosów.

Można dodać do maski zaparzonej kawy – albo innego składnika, który wiecie, że służy Waszym włosom.

Nakładamy na umyte włosy, potraktowane odżywką (dużo łatwiej się wówczas wymywa je po zabiegu). Nakładamy folię i podgrzewamy suszarką przez 5 min. Po tym czasie nakładamy czapkę, ręcznik i ubijamy białko, które zostało nam z maski.

Na umytą buzię nakładamy ubitą pianę. Pędzelek do podkładu bardzo ułatwi nam to zadanie.

Maska z ubitych białek napnie skórę, zlikwiduje zaskórniki i oczyści pory. Maskę pozostawiamy do czasu aż białko zaschnie i zmywamy wodą. Po maskowaniu nie zapomnijcie o kremie Smile.

Turban na głowie trzymamy tak długo jak się da. Im dłużej tym lepiej, dzięki folii składniki nie zaschną nam na włosach, więc czas działa na ich (włosów) korzyść. Ja trzymałam chyba 2 godziny. Przy zmywaniu nałożyłam sporo odżywki, gdyż jeśli używamy naturalnych składników, to jest bardziej niż pewnie, że nie rozczeszemy bez niej włosów. Już przy zmywaniu widziała, że włosy są inne wiem, że jest to niemożliwe, ale mogłabym przysiąc, że pojedyncze włosy były grubsze(choć może po prostu od jakiegoś czasu się im dokładnie nie przyglądałam...). W dotyku po prostu bajka, włosy są gładziutkie, odżywione, idealnie obciążone – nawet mój mąż zauważył różnicę Sealed! Po wysuszeniu (zaskakująco długim – cudnie!) włosy wyglądały tak:

Tak więc pokochałam tą maskę i dlatego od razu musiałam Wam o niej opowiedzieć.
Pamiętajcie, że nie mam w tym żadnego interesu i do żadnych zakupów Was nie namawiam – to co proponuję Wam na moim blogu jest podyktowane potrzebą podzielenia się zdobytymi informacjami, które kotłowały się w mojej głowie od dawna.

Zależy mi na tym, aby mazidła Hand Made, na które daję Wam przepisy nie uczuliły Was, dlatego zawsze dobrze jest zrobić test na skórze – choć staram się proponować Wam jedynie delikatne produkty do pielęgnacji. Z tego samego powodu nie spowodują one cudów, gdyż są właśnie delikatne, ale co ważne naturalne. Wiedzcie, że zanim cokolwiek trafia na tę stronę, jest przeze mnie osobiście testowane i jeśli coś Wam polecam to według mnie jest tego godne.

Pamiętajcie, że każda z nas jest inna i na jedną głowę coś pasuje, a na drugą nie – nie traktujcie tego bloga śmiertelnie poważnie Smile, tylko jako miejsce, z którego możecie czerpać inspirację, aby wykorzystywać dobroć natury, a przy okazji ja Wam wysyłam moją energię, Wy mi swoją i dzień od razu jest weselszy Laughing. Tak więc ostatnim zdaniem zachęcam do testowania naturalnych Hand Made kosmetyków, których już się nam tu trochę nazbierało Smile...

PS
Od niedawna stosuję metodę OMO podczas mycia włosów i bardzo jestem z niej zadowolona, dlatego jeśli nie próbowałyście to polecam. OMO to nic innego jak odżywka/mycie/odżywka. Na zmoczone włosy nakładam odżywkę, mniej więcej w połowie kąpieli dokładam szampon (dzięki tej metodzie, szampony delikatne jak np. babydream, który bez odżywki się w ogóle nie sprawdza, może znaleźć nowe fanki) i dokładnie płuczę włosy, po czym nakładam odżywkę (do spłukiwania), z którą jestem już do końca kąpieli. Ta metoda maksymalnie zmniejsza ewentualne, mechaniczne uszkodzenia włosów podczas mycia – polecam Smile.

 

 

Pozdrawiam serdecznie i udanego dnia.

Roulina Czeszę Się blog - DIY Maska wzmacniająca i odżywiająca włosy starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: