My hair story

26KWI2013

"Olejowanie włosów po indyjsku" oraz "Loton Volume Spray"

Witajcie,

Dziś przychodzę do Was w prostych włosach Smile. Prawdopodobnie większość prostowłosych, które stają się falowane w pewnym momencie nachodzi zwątpienie w sens wydobywania owych fal i dbania o nie w szczególny sposób. Ja moje fale nadal lubię - teraz gdy słońce za oknem nawet mocno się zawijają Smile. Jednak czasem dobrze jest coś zmienić Smile. Przez ostatni miesiąc testowałam różne wspomagacze skrętu oraz to jak włosy wyglądają „na surowo” - jeśli uznam, że warto na pewno ciachnę jakąś recenzję, na razie szału nie ma i nadal król jest tylko jeden, a na imię mu „lniany” - „żel lniany”Smile.

Podczas ostatniego silnego skrętu włosów (wyszedł naprawdę mocny – aż mi głupio było przed lustrem, że taki mocny Laughing), zatęskniłam za wsadzeniem palców między kosmyki i przejechaniu po nich od nasady aż po same końce... Całe życie miałam proste włosy i mam takie swoje przyzwyczajenia, które się nie mieszczą w ramach utrzymania niespuszonych fal. Dlatego po następnym myciu postanowiłam rozczesać szczotką włosy do momentu aż będą proste.

Jakiś czas temu na blogu Aliny Rose natknęłam się na filmik jak Hindusi olejują włosy... Większość osób takie olejowanie rozbawiło, zdziwiło nie wiem co tam jeszcze, mnie jak nie trudno się domyśleć – zaciekawiło..Laughing

Żeby każdy wiedział o czym mówię, wrzucam filmik, który znalazłam, aby zobrazował sytuację Smile.


Chodzi oczywiście o ilość olejkuSmile. Na wielu blogach, gdzie dziewczyny radzą początkującym olejomaniaczkom jak ową czynność wykonywać, można przeczytać, że najbardziej przestrzegają one przed przesadzeniem z olejem. Mnie osobiście nigdy to nie spotkało, nigdy nie miałam problemu ze zmyciem oleju delikatnym szamponem, nigdy włosy po olejowaniu nie były obciążone – dlatego do hinduskiego sposobu olejowania podeszłam z entuzjazmem Smile.

Pamiętać należy aby użyć olejku, który wiemy że nie zrobi nam żadnej krzywdy. Z taką ilością nie eksperymentujemy Wink.

Ja na moje indyjskie olejowanie wybrałam oczywiście indyjski olej Smile.

Jest to olej na parafinie, dlatego od razu wiedziałam, że gdy będę go zmywać nie będę walczyła o żaden skręt, a nawet pomogę włosom się wyprostować. "Makę" użyłam z dwóch powodów. Po pierwsze olejów na parafinie używam raczej zimą (choć gdy słońce praży – jeśli tylko nie obciąży włosów – warto skorzystać z olejowania olejkiem z parafiną, która działa podobnie jak silikony i pomaga zatrzymać wilgoć) i chciałabym go zużyć. Po drugie muszę go zużyć Smile bo powolutku kończy mu się data przydatności, a dobrze działa na moje włosy.

Okazało się, że na moje cienkie włosy, aby były bardzo obficie naolejowane, wystarcza 1/8 opakowania... Nie lałam więcej „dla zasady”, tylko zawinęłam w koczek, zabezpieczyłam i kombinowałam co dalej. Taka ilość oleju na włosach nie jest rutynowym działaniem pielęgnacyjnym i dobrze jest całą operację przemyśleć i zaplanować wcześniej – ja takie olejowanie stosować zamierzam w wolny dzień – nie na noc, gdyż trzeba zawinąć jakoś głowę do spania, a rano i tak się okazuje, że wszystko spadło... Na szczęście - moje włosy - bardzo szybko piją oleje, które lubią i większych zniszczeń nie było jak tylko poszewka „jaśka” do prania, czyli jak po każdym olejowaniu.

Nie odważyłam się jednak zmywać takiej ilości oleju delikatnym szamponem Smile. Użyłam „Malwy”,

która jest prawdziwym synonimem „prostego szamponu”. Bardzo fajny produkt, gdyby tylko miał słabsze konserwanty, a nie miał soli – byłby idealnySmile.

Włosy domyły się bez najmniejszego problemu Smile. Po myciu zastosowałam tylko jeden produkt, za to moją perełkę ostatnimi czasy... „Loton Volume Spray”.

Jest to jedyny produkt nadający objętość włosów, do którego w zasadzie nie mam się o co przyczepić, a co najważniejsze spełnia obiecanki producenta. Szukałam opinii w necie na temat tego spray'u i nie znalazłam żadnej nieprzychylnej. Jedyne co zostało skrytykowane to opakoawnie. Zabawne bo ja ten produkt kupiłam właśnie ze względu na nie Smile, potrzebowałam flaszeczke z psikaczem

do kolejnej hand made mgiełki Smile, a on ma według mnie idealnąLaughing. Pobieżnie rzuciwszy okiem na skład i nie przeraziwszy się, a nawet miło zaskoczywszy, „Loton” wylądował w moim koszyku, a wkrótce po tym namówiłam na niego mamę, która także jest nim zachwycona Smile.

Skoro już tak go chwalę to jaki ma skład?

Aqua
Ethyltrimonium Chloride Methacrylate/ Hydrolyzed Wheat Protein Copolymer- Proteiny pszenicy,
Polyquaterium-70 - działa wygładzająco i nabłyszczająco,
Dipropylene Glycol - działa wygładzająco i nabłyszczająco,
Polyquaterium-46 – substancja antystatyczna,
Cetrimonium Chloride – środek powierzchniowo czynny/konserwant,
Hydrolyzed Keratin – keratyna,
Parfum – zapach,
Polysorbate-20 – środek powierzchniowo czynny,
Panthenol – nawilżacz,
Propylene Glycol – rozpuszczalnik,
Niacinamide – witamina B3,
Methylchloroisothiazolinone – konserwant,
Methylisothiazolinone – konserwant,
Magnesium Nitrate – azotan magnezu,
Megnesium Chloride – chlorek magnezu,
Hexyl Cinnamal – zapach,
Linalool – zapach,
Butylphenyl Methylpropional – zapach,
Alpha-Isomethyl Lonone – zapach,
Limonene – zapach,
Citronellol – zapach,
Benzyl Salicylate – filtr
Coumarin – zapach.

Jeśli o mnie chodzi, to bardzo podoba mi się skład, a jeszcze bardziej podoba mi się działanie Smile. Zwróćcie uwagę, że jest to środek do stylizacji (nie do pielęgnacji typowo), a nie ma w składzie ani alkoholu, ani silikonówSmile.  Jedyne co bym w zasadzie całkowicie wyeliminowała ze składu, to zapach jest go zdecydowanie za dużo, a niestety według mnie jest okropny... Choć w tym osądzie jestem osamotniona bo na blogach, które sprawdzałam większość osób owy zapach zachwala, a i moim włosom dostały się komplementy odnośnie ich zapachu, gdy miałam na nich „Loton”... Więc chyba tylko mi się nie podoba... Smile

Wysoko proteiny pszenicy, wysoko kretyna, niestety wysoko też zapach. Po zapachu mamy panthenol ale pamiętajcie, że nie jest to skąpstwo producenta, a jego celowe działanie, gdyż akurat panthenol najlepiej działa na włosy w stężeniu 1%. Jest też bardzo ważna dla włosów witamina B3 Smile. Mamy też dwa silne konserwanty – te same, które są w szamponie „Malwa”, więc chyba dobrze byłoby tych dwóch produktów nie używać jednocześnie...Undecided

Co robi „Loton”?
Wszystko to, co obiecuje producent, a nawet więcej Smile. Unosi włosy u nasady, na długości dodaje im objętości. Sprawdzałam go na falach, na prostych włosach, długich i krótkich, mokrych i suchych, rano, w ciągu dnia i przed snem – zawsze efekt „WoW!” Smile. Nie skleja włosów, nie plącze, nie obciąża. Jeśli kto by pytał, to kupiłam go w rossmanie za chyba 12 zł, ale ostatnio jak byłam, to widziałam go na promocji za ok 8!.

OK, bo zboczyłam z tematu, wracamy do olejowania po indyjsku Smile.

Gdy wysuszyłam włosy suszarką różnica między olejowaniem tradycyjnym, a „indyjskim” była przeogromna... Na tyle mnie zachwycił efekt, że zastanawiam się czy my (Europejki) wszystko z tymi olejami robimy jak należy... Zapożyczyłyśmy olejki, a być może sam rytuał robimy błędnie, nakładając za mało olejku... Nie wiem, ale wiem, że na pewno jeszcze nie raz wyleję dużo olejku na swoją głowę Smile.

Nikogo do tego jednak nie namawiam, są różne włosy i różne skóry głowy. Nie biorę odpowiedzialności za niemoc domycia olejku, za ewentualne przyklapnięte włosy, czy (o zgrozo) podrażnienia. Każda z Was musi sama ocenić czy takie szaleństwo mieści się w granicach jej wariactwa, czy to już jest dużo dużo za daleko Smile. Każda opcja jest dobra, nie ma lepszych i gorszych, po prostu jedni lubią tak, a inni inaczej i koniec tematu Smile.

Ja jak wspomniałam jestem zachwycona i moje włosy dawno tylu miłych słów nie usłyszały Laughing, a ja razem z nimi Smile. Na zakończenie mam dla Was dwie fotki – jedna z fleszem druga bez. Tak to wyglądało u mnie Smile...  

PS
Po lewej stronie, takie poszarpane to jest grzywka Wink. Moje ostatnie durne cięcie przed założeniem bloga...

Pozdrawiam serdecznie!

Roulina Czeszę Się blog - starszy post nowszy post
comments powered by Disqus

Komentarze Facebooka: