Nawilżanie i rozjaśnianie włosów w jednym czyli recenzja maski "SERI" miodowo - migdałowej oraz „Honeyquat 50”
Cześć Kochani,
Idzie wiosna, a wraz z nią na niejednej głowie pojawią się jaśniejsze włosy, dziś o tym co zrobić, aby taki efekt dodatkowo trochę spotęgować
Mam dla Was recenzje dwóch produktów pierwszy z nich to maska do włosów „SERI” – miodowo migdałowa.
Jest ona dostępna w drogerii „Hebe” oraz drogą internetową, kosztuje coś około 15 zł za 1 litr i oprócz miodowej są jeszcze inne maski tej firmy.
Będąc w „Hebe” od razu zwróciłam na nią uwagę przez skład – jest naprawdę dobry.
Choć nie ma nie wiadomo jak wysoko tytułowego miodu – bo jest on na siódmej pozycji czyli podobnie jak w przypadku innych masek z miodem, których używam - to od razu przeszła mi przez głowę możliwość rozjaśnienia włosów tym produktem Nie kupiłam go jednak, aż do przeczytania tego posta u Alizall – uległam i zaopatrzyłam się w ową maskę.
Działanie na moich włosach.
Maska jest nawilżająca. Moje włosy są cienkie. Cienkie włosy nie przepadają za nawilżaniem. Mogłabym powiedzieć „i tyle w temacie” ale temat jak zwykle rzeka.
Gdy otwarłam wieko maski bardzo zdziwiła mnie konsystencja produktu – jest jakby woskowy, przedziwny.
Jednak już rozcierając maskę w dłoniach jej konsystencja zmienia się w kremową, którą bardzo łatwo jest zaaplikować na włosy.
Maska stosowana zgodnie z przeznaczeniem (czyli trzymana na włosach po umyciu przez kilka chwil) działa bardzo nawilżająco. Włosy są lejące, lekkie i bardzo miękkie. Osobiście raz na jakiś czas taki efekt mi nie przeszkadza, jednak stosowana dłużej mam wrażenie (czy słuszne nie wiem), że odchudziła mi nieco włosy. W każdym razie aktualnie stosuję ją jako pierwsze „O” w metodzie „OMO” (o której bardzo często zapominam) samodzielnie lub dodając do niej olejek.
Maska miodowa ”SERI” stosowana jednak „niezgodnie” z jej przeznaczeniem – czyli trzymana na włosach o wiele dłużej – faktycznie nieco je rozjaśnia. Jeśli jednak ktoś chce ją kupić tylko i wyłącznie dlatego, że liczny na zmianę koloru to niekoniecznie jest to najlepszy pomysł, choć na pewno nie jest zły – po prostu efekt jest bardzo subtelny i trzeba być bardzo systematyczną aby go dostrzec. Swoją drogą identycznie jak w przypadku korzystania z właściwości rozjaśniających czystego miodu. Mimo wszystko gra może być warta świeczki, gdyż miód (naturalny czy też zawarty w masce „SERI”) rozjaśnia włosy w bardzo ładny sposób. W przeciwieństwie do rumianku kolor nie wpada w żółć, ani w rudość tylko staje się opalizujący. Mnie taki efekt bardziej się podoba. Dlatego maskę oceniam na mocne 3 i zostawiam ją na zachciewajkę rozjaśniania, do typowej pielęgnacji wolę jednak inne produkty.
Stosuję jeszcze inny produkt na bazie miodu – drugi, który dziś opiszę, a mianowicie
„Honeyquat 50”.
Jestem prawie pewna, że niewielu z Was cokolwiek mówi ta nazwa dlatego może po prostu wkleję to co dystrybutor o nim nam czaruje:
„Honeyquat 50, zwany również miodem nawilżającym jest produktem naturalnym, otrzymywanym z czystego miodu pszczelego. Jego właściwości nawilżające są o wiele większe niż zwykłego miodu.
Dzięki niskiej masie cząsteczkowej i wysokiej zdolności penetracji wnika głęboko zarówno w skórę jak i włosy zapewniając długotrwały efekt, nawilżając, zmiękczając i wygładzając skórę oraz nawilżając i przywracając zdrowy blask włosom. Sprawia, że skóra i włosy są przyjemniejsze w dotyku.
Cząsteczki Honeyquat 50 mają potencjał dodatni, co jest istotne szczególnie w pielęgnacji włosów. Uszkodzone obszary włosów mając ujemny potencjał przyciągają do siebie kationowe cząsteczki „miodu”. To im pomaga penetrować uszkodzone obszary, regenerując i wzmacniając uszkodzone włosy. Honeyquat 50 jest bardzo dobrym i prostym sposobem aby poprawić kondycję i wygląd włosów."
Brzmi nieżle prawda? Do tego ponieważ jest to w jakimś stopniu pochodna miodu powinien nam po regularnym stosowaniu pięknie rozjasnić włosy.
Stosowanie
Produkt chyba faktycznie jest na miodzie, gdyż jest tak samo lepki... Ja stosuję go głównie na noc, łącząc z wodą, olejkiem, ewentualnie odżywką. Moje włosy nawilża, ale nie stają się po nim „przenawilżone” – co jest dla mnie istotne. Jest dla mnie świetnym produktem poprzedzającym maskę/odżywkę proteinową. Kupiłam go przy okazji innych zakupów, ale okazał się całkiem niezłym specyfikiem
"Miodku" tego używam także do maseczek na buzię oraz do serów, które robię sama. Nie namawiam, ale jeśli ktoś jest ciekawy to kupiłam go za około 12 zł (30ml – jest też możliwość nabyć mniej i więcej) ze strony podanej w źródle tekstu.
Nie jestem powiązana w żaden sposób z owym sklepem ale robię w nim często zakupy i to co mogę powiedzieć o nim złego to to, że czeka się dość długo na wysyłkę - może mnie jakiś „klubowicz” przeczyta i to zmieni
Tyle na dziś – temat posta ukształtował się jako taki trochę dla blondynek jednak jeśli czyta mnie nadal jakaś brunetka, szatynka lub ruda to obydwa produkty oczywiście w formie nawilżenia nadają się także do Waszych włosów, z tym że nie polecam ich wówczas trzymać na włosach zbyt długo, aby nie odbarwiły koloru.
Ściskam wiosennie i pozdrawiam serdecznie – do napisania