Witajcie,
dziś nie będzie typowo o włosach, a o barwach. Świat kolorów jest mi niezwykle bliski, szeroko pojęta kolorystyka naturalna jak i ta stworzona rękami człowieka nie jest mi obojętna i zwracam uwagę na każdy jej przejaw w otaczającym mnie świecie. Mimo tego, a może właśnie dlatego, że będąc nastolatką moim ulubionym kolorem - jeśli chodzi o odzienie - były odcienie czerni, butelkowej zieleni oraz kolor bordo. Ulubiona biżuteria składała się z kawałka drewna i sznurka, a ulubiona torba z lnu. W dniu dzisiejszym na moją szafę składa się tęcza barw i mnogość wzorów, uwielbiam łączyć oczywiste z nieoczywistym, trzy kuferki nie domykają się od (nadal w dużym stopniu etnicznej) biżuterii, ale swoje (w zasadzie najważniejsze) miejsce ma też pierścionek z diamentem. Spódnice, sukienki, spodnie i spodenki, białe, w kwiatki, bawełniane, lniane, pastelowe i dziergane ubrania na różne sezony i różne stany emocjonalne... Tak, tak...Emocje podczas dobierania stroju są niebywale istotne . Podobno, gdy kobieta staje przed szafą po brzegi wypchaną stosem ubrań, a w głowie ma jedną myśl „nie mam co na siebie włożyć..”, to nie ciało, a dusza przeżywa emocjonalny dysonans któż to wie, czym tak naprawdę sprowokowany... Inna ciekawostka jest taka, że ciemny/czarny dół ubioru, czyli spodnie tudzież spódnica podobno świadczą o potrzebie/niedostatku miłości, a biała bluzka/tunika/ t-shirt o otwartości. Jednak to tylko na marginesie bo dzisiejszy post jest o kole barw i typach urody, a nie o zabobonach...