DIY Jak rozjaśnić włosy korzeniem rzewienia?
Witajcie,
idzie wiosna... Idą ciepłe dni, słońca coraz więcej na niebie, nic tylko się rozjaśniać . Większość znanych mi metod rozjaśniania włosów w sposób naturalny przetestowałam. Jedne działają lepiej inne gorzej, jedne dają rudy poblask inne wysuszają włosy, jeszcze inne działają tak powoli, że nawet ja nie mam do nich cierpliwości – a może przede wszystkim ja .
O naturalnych metodach rozjaśniania włosów pisałam TU, ze wszystkich przepisów pozostał mi już tylko jeden do przetestowania... Mianowicie rozjaśnianie włosów rabarbarem.
Okazało się, że włosy rozjaśnia się jego korzeniem, a dokładna nazwa to korzeń rzewienia (rhei radix).
Do wypróbowania przepisu zachęciła mnie SMALLROSIE jej pięknym efektem, szczególnie na ostatnich 2 warkoczowych zdjęciach. Postanowiłam, że i ja to cudo wypróbuję...
Tak jak Rosie pisała, produkt przed użyciem trzeba zmielić...
Do wykonania maski oprócz owego korzenia rzewienia, potrzebujemy 2 łyżki oleju roślinnego, sok z jednej cytryny i 1/4 lub pół kubka gorącej wody... Mieszamy składniki odstawiamy na 15 minut. W tym czasie myjemy głowę szamponem bez silikonów.
Jak było napisane tak zrobiłam, dałam nawet 4 łyżki oleju bo ciągle miałam za gęste i nijak nie przypominało to tego, co uzyskała Rosie... Jej było jak zupa, a moje jak... nie będę się wyrażać.
Nie zniechęciło mnie to jednak i postanowiłam nakładać tę kupę... rzewienia na włosy... Pędzelkiem (jak radzi moje źródło) to sobie mogłam pomaziać już rozprowadzone, jednak nakładanie papki takim sposobem skończyło się wypapraniem całej łazienki... Małe pomarańczowe ziarenka były wszędzie i odpadały z mojej głowy – to była istna masakra... Źle się to nakładało, źle to wyglądało, ale nie to najgorsze... Smród jaki roznosi korzeń rzewienia jest tragiczny, pierwszy raz nawet mój mąż (który dzielnie znosił wszelkie zapachowe rewolucje z racji mojego wstąpienia do grona włosomaniaczek) nie wytrzymał i niby żartem skrytykował moje poczynania, wskazując na wyższość zapachów, do których przeznaczona jest toaleta, nad tymi moimi dziwadłami i muszę powiedzieć, że miał rację... Było naprawdę źle...
Możecie zaobserwować moją koszulkę używaną jedynie do farbowania włosów ...Ech myślałam, że już jej nie założę... Wspomnień czar Dobra. Wracając.. Kiedy tą papką sobie już wypaćkałam włosy, zaczęło mi spływać... Ocierając to-to zauważyłam, że być może nie jest tak, iż korzeń rzewienia włosy rozjaśnia, a po prostu maluje na żółto... Dowodem nr 1 miała być ta oto chusteczka...
Pozawijałam wszystko w reklamówkę, podgrzałam suszarą, zawinęłam turban i w końcu poczułam się jak w domu . Dłoni - jak widać - nie udało mi się domyć za pierwszym razem...
Zgodnie z zaleceniami Rosie wolałam nie przesadzać z niewiadomą mieszanką na włosach i po upływie 25 minut zaczęłam ją zmywać – nie jest to proces lekki, łatwy i przyjemny. Następnie umyłam włosy szamponem, nałożyłam odżywkę – wszystko jak zwykle – i czekałam, aż wyschną...
Nie spodziewałam się szału i szału nie było, ale mój wybranek serca zauważył, że coś tam się chyba jednak rozjaśniło, że gdzieś tam chyba coś się mieni na blond... No to co..?! No wiadomo, że trzeba jeszcze raz tylko tym razem dłużej...
Jak pomyślałam tak po paru dniach zrobiłam. Tylko tym razem to co zmiksowałam, przecedziłam przez sitko... Co na niewiele się zdało i tak były te same zairenka jak przy pierwszym razie...
Dałam już zgodnie z przepisem składniki i było rzadsze (magic!) i nawet już aż tak nie śmierdziało... Tym razem trzymałam „farbę” 3 godziny i użyłam rękawiczek do jej rozprowadzenia . Po tym czasie postąpiłam identycznie jak wcześniej, jednak słów potwierdzających działania farby się nie doczekałam, a jedynie że wtedy to jakoś było jaśniej... I bądź tu mądry człowieku...
W związku z tak zawiłą moją rzewieniową historią, nie umiem stwierdzić jednoznacznie czy jest wart polecenia czy nie... U Smallrosie ładnie rozjaśnił warkoczyk, u mnie „troszkę” gorzej. Nie wiem, rok temu hennowałam włosy... Może dlatego .
Na zakończenie zgapione od Rosie – bardzo mi się podobał sposób w jaki pokazała stopień rozjaśnienia, więc i ja tak pokażę. Ten sam produkt, a tak różne działanie...
Przed dwoma razy...
... Po dwóch razach.
Tak czy siak, jako rozjaśniacz nie wiem czy mogę polecać, ale jako nabłyszczacz zdecydowanie. Włosy po korzeniu rzewienia lśnią ze wszystkich sił – coś pięknego!
Jeśli tylko komuś chce się tak babrać... Ja mam jeszcze jedną paczkę, więc na pewno jeszcze raz tej farby użyję, czy kupię go jeszcze - trudno powiedzieć.
Jeśli jesteście zainteresowane naturalnym rozjaśnianiem, to pamiętajcie, że słoneczko działą na naszą korzyść , ale i wysusza włosy.
Buziaki