Olej musztardowy i kilka słów na temat "Jaki wpływ ma olej na kolor włosów?"
Witajcie Kochani,
mam wrażenie, że „olejowanie” włosów stało się już normalnym etapem pielęgnacji. Jeszcze nie dawno, gdy mówiłam komuś o tym rytuale, to patrzył na mnie jakbym chciała zabrać mu ostatni kawałek ulubionej pizzy. Dziś już „olejowanie” włosów to normalna norma i fajnie.
Ciągle jednak nie każda z zainteresowanych tematem osób jest w stanie wybrać sobie olej odpowiadający potrzebom jej włosów. W dokonaniu tego wyboru niewiele pomogę, gdyż kluczowa jest tu własna obserwacja włosów, jednak dziś przybliżę postać niektórych z nich. Opowiem jak sprawowały się na moich włosach, a głównym bohaterem dzisiejszego posta będzie olej musztardowy...
Na ten olej natknęłam się szukając oleju do włosów blond. Ciekawostką jest, że większość informacji z jakimi się spotkałam odnośnie takiego olejku to wiadomości od blondynek, którym bardzo służy olej jaśminowy...
Postanowiłam poszukać cudaka, jednak te oleje, które znalazłam to zwykła parafina + jaśminowy zapach (KTC nazywany 100% naturalnym), albo „Anicent, który jest na oleju kokosowym i ma też rycynowy, a jak znam tą firmę to także jest on na parafinie... Wiadomo lub nie - parafina i olejek rycynowy przyciemniają włosy. Tak więc nie rozumiem dlaczego są to oleje polecane blondynkom przez blondynki??
Dałam sobie spokój z jaśminowym i postawiłam na olej musztardowy.
Olej musztardowy ma doskonale nawilżać włosy oraz aplikowany na skórę głowy pobudzać meszki włosowe do pracy. Słowo od producenta...
(KLIK w zdjęcie, aby powiększyć)
Olej ten śmierdzi musztardą i trzeba się z tym pogodzić. Albo jesteśmy w stanie znieść zapach, albo w ogóle nie warto nim sobie zawracać głowy – na pocieszenie dodam, że ja całkowicie przestaję go czuć po 10 min od nałożenia na włosy. Olej jest bardziej tłusty niż wszystkie stosowane przeze mnie wcześniej oleje, ma intensywnie żółty kolor – myjąc włosy, piana z szamponu na początku jest delikatnie kremowa – jest to zasługa tegoż koloru. Myślę, że dlatego jest polecany blondynkom – nie sądzę żeby rozjaśniał włosy jak to można powszechnie przeczytać (ale też tego nie wykluczam), jednak na pewno włosy lekko barwi. Z tego powodu nie polecam go osobom o chłodnym odcieniu włosów.
Olej aplikowany na skórę głowy powinien mrowić – mnie nie mrowił... Sprzedawca wiarygodny, data ważności się zgadzała – może jestem gruboskórna... „Olejując” skórę głowy tymże olejem nabawiłam się na niej jednej niepozornej, ale jakże irytującej zmiany skórnej w postaci „wyboju” i więcej nie smarowałam nim skalpu. Zmiana zniknęła po dwóch dniach bez śladu. Skóra mojej głowy nie jest przyzwyczajona do olejów, więc może stąd taka reakcja...
Na włosach natomiast sprawdza się znakomicie... Po jego użyciu włosy są bardziej nawilżone i dociążone niż po większości używanych przeze mnie olejów. W zasadzie żaden takiego efektu nie daje bo albo ładnie dociąża włosy (awokado, oliwa z oliwek, arganowy, z orzechów makadamia) albo sprawia, że włosy są delikatne lejące (olej z pestek winogron, lniany), lub po prostu odżywione (pszeniczny i arganowy). Po musztardowym włosy są i nawilżone, i dociążone.
Jest on we flaszce, z której niewygodnie się go wydostaje, gdyż może polecieć duużo więcej niż byśmy sobie tego życzyły. Dlatego ja przelałam go do wygodniejszej buteleczki z ciemnego szkła.
Trzeba pamiętać, że olej dobrze nam zabezpiecza włosy, odżywia je dzięki wartościowym składnikom i natłuszcza, wygładza. Jeśli natomiast chodzi o nawilżenie to kiepściutko. Dlatego tak wartościowe są „sera” na bazie olejów. Dzięki takiej maziaji włosy otrzymują nawilżenie dzięki odżywce, a olej pięknie to nawilżenie zatrzyma oraz odżywi (najczęściej) wierzchnią warstwę włosa.
Dlatego najlepiej byłoby umyć włosy (łuski się otworzą), zaaplikować olejowe serum (odżywiając i nawilżając włosy, a dzięki otwartym łuskom składniki odżywcze miałyby szansę wniknąć głębiej, olej z kolei zabezpieczyłby włosy utrzymując dłużej wilgoć), a następnie spłukać włosy włosy zimną woda (w celu zamknięcia łusek) i żeby jakimś cudem włosy były czyste.
Wiadomo, że jest to niemożliwe i po oleju trzeba umyć włosy, a dwukrotne mycie jest dla nich sporym obciążeniem, dlatego nie pozostaje nic innego jak z tego pomysłu zrezygnować.
-Można w sumie serum położyć na włosy ogrzane ciepłym strumieniem wody... Hmmm....
Tak czy inaczej ja z olejem musztardowym, tworząc serum postąpiłam tradycyjnie – olejowe serum na suche włosy, a potem normalne mycie.
Skład mojego serum to jak zawsze 1/3 wody, 1/3 oleju (musztardowego) i 1/3 odzywki/ maski
Włosy po "serowaniu" były bardzo miękkie, mimo to odpowiednio dociążone i „mięsiste”. Bardzo polubiłam ten olej. Zarówno w połączeniu z innymi składnikami jak i samodzielnie kładziony na włosy.
Tyle o musztardowym...
Wile się mówi o doborze oleju pod porowatość, rodzaj czy predyspozycje włosa. Mało jednak jest słów o doborze oleju pod kątem koloru włosów. Nie powiem Wam, że mając taki kolor włosów ten i ten olej jest git, gdyż wspomniane przeze mnie powyżej trzy inne czynniki mogą Wam go wykluczyć. Jednak postaram się zebrać jakieś informacje odnośnie współgrania koloru włosów z olejem, a już Wy same musicie dośpiewać sobie resztę.
Włosy bardzo, bardzo jasne – białe lub chłodny blond.
Ponieważ taki rodzaj włosów bardziej niż inne potrzebuje ochrony, nawilżenia i regeneracji niezbędnym jest używanie regularnie kosmetyków do tego przeznaczonych. Jednak taki odcień włosów jest bardzo wybredny i na większość olejów może zareagować zżółceniem. Olej kokosowy i ryżowy wydaje się być tu na miejscu jednak mam wrażenie, że takie włosy się z nimi nie polubią. Jeśli się jednak mylę to warto "kokosem" lub "ryżem" często takie włosy traktować – nie zapominając o dalszej pielęgnacji. Jeśli jednak mam rację to pozostaje intensywna regeneracja i używanie silikonów w celu zabezpieczenia włosa przez uszkodzeniami mechanicznymi oraz utratą wilgoci.
Włosy blond, rude i brąz – ciepły odcień.
Tu jest ogromne pole do manewrowania. Oliwa, awokado, pszeniczny, musztardowy, słonecznikowy, kokosowy (jeśli włosy lubią), z pestek śliwek, z pestek moreli, z pestek dyni, migdałowy, z pestek winogron, lniany itp. Jeśli zależy nam na pojaśnieniu włosów, to do oleju możemy wkropić kilka kropli naturalnego olejku cytrynowego
Włosy blond, brąz i rude - każde, które nie boją się odrobinę przyciemnić.
Każdy z powyższych olejów, oleje na parafinie (jeśli włosy lubią), olejek rycynowy, olejek łopianowy i generalnie każdy z ekstraktami z ziół. Olej laurowy, z orzechów laskowych, rzepakowy, makadamia, arganowy i w zasadzie każdy inny za wyjątkiem musztardowego, który może sprawić, że włosy będą odrobinę jaśniejsze.
Powyższa rozpiska to moje osobiste obserwacje – być może na Waszych włosach będzie trochę inaczej. Traktujcie to tylko jako niewielką wskazówkę.
Warto też wiedzieć, że włos zniszczony, suchy, z uchylonymi łuskami jest jaśniejszy niż ten zdrowy z domkniętymi. Nie mam na myśli tego, że blondynki mają gorsze włosy niż brunetki absolutnie – mówię tylko, że włos zdrowy jest ciemniejszy niż ten „chory” i ten „chory” włos zdrowiejąc (np. przy pomocy m.in. olejów) może ciemnieć i należy się wówczas z tego cieszyć.
Ściskam Was serdecznie w to upalne popołudnie i życzę możliwości pobytu nad czystą wodą
Pozdrawiam pa.